Specyficzna kreska i fabuła Dwudziestoletnia Nicoletta, która całe swoje dotychczasowe życie spędziła pod opieką dziadków, postanawia przyjechać do stolicy Włoch, aby spotkać się ze swoją matką. Cel jej wizyty z pozoru miał być dość prosty, próba pogodzenia się ze swoją rodzicielką, która kompletnie nie sprostała roli rodzica i niespecjalnie przez bardzo długi czas interesowała się swoim dzieckiem. Początkowo młoda kobieta chce znacząco utrudnić jej życie, zdradzając jej tajemnicę, którą ukrywa przed swoim mężem. Z czasem jednak jej plany ulegają przemianie, szczególnie, wtedy kiedy zaczyna w niej kiełkować uczucie do starszego mężczyzny, będącego szefem kelnerów w restauracji prowadzonej przez jej matkę i jej męża. Wydarzenie to może być punktem zwrotnym w relacjach obu kobiet, które muszą pogodzić się ze swoją przeszłością i spróbować nawiązać nic porozumienia.
Niewątpliwie pierwszą rzeczą, jaka zwróci uwagę każdego czytelnika, który zdecyduje się sięgnąć po ten tytuł, jest jego dość „specyficzna” (bardzo delikatne określenie) oprawa artystyczna. Nie bójmy się użyć nawet bardziej dosadnych stwierdzeń, spore grono miłośników komiksów stwierdzi, że rysunki są po prostu niesamowicie brzydkie. Chaos twórczy widoczny szczególnie w proporcjach i projektowaniu sylwetek postaci jest tutaj czymś normalnym. W niektórych kadrach pojawiający się bohaterowie przypominają twory rodem z obrazów Picassa, gdzie anatomia człowieka jest pojęciem mocno względnym. Pewna prostota artystyczna pojawia się również w rysunkach rzeczy otaczających występujące tutaj postacie. W niektórych kadrach pojawiające się obiekty są nakreślone w sposób dość mocno umowny. Na temat teł również nie ma sensu się tutaj rozpisywać, bo autorka kreśli je w bardzo oszczędnej formie, na którą raczej nie zwraca się większej uwagi. Rysunki epatując swoją „prostotą” i „brzydotą”, tworzą jednak niesamowity i mocno unikatowy styl, który co prawda nie przypadnie wielu osobom do gustu, jednak na pewno zostanie przez nie na długo zapamiętany. Pomimo tego wszystkiego, oprawa wizualna wpasowuje się w treść samego komiksu, tworząc dość dziwną i specyficzną całość.
Wydawnictwo Hanami przyzwyczaiło już chyba wszystkich do tego, że od lat dostarcza na rodzimy rynek tytuły, które pod względem fabularnym są mocno nietuzinkowe. Dodatkowo spora część z nich ma na tyle enigmatyczną fabułę, że czytelnik podczas lektury będzie miał nad czym rozmyślać, tak też jest i w tym przypadku. Autorka Natsume Ono od samego początku nie może zdecydować się na to, czy iść w kierunku typowej obyczajówki, czy może bardziej wymagającego romansu. W konsekwencji czego otrzymuje się dzieło, które stara się łączyć elementy obu gatunków, tworząc jednak z pozoru dość nijaką całość. To wszystko jednak tylko pozory, które szczelnie przykrywają historię mającą pewien potencjał. Teoretycznie manga pod względem tematyki oscyluje wokół miłości (w dość szerokim tego słowa znaczeniu), nie skupiając się jednak na niej w sposób dość bezpośredni. Autorka star się podjeść do tematu w sposób dość ostrożny pokazując „uczuciowość” na wielu płaszczyznach (zarówno kobieta- mężczyzna, jak i rodzina). Cały przedstawiony tutaj problem, jest jednak tylko delikatnie zarysowany, bez zagłębiania się w szczegóły, co ma wymusić na odbiorcy indywidualną reakcję na treść. Świat mangi to w głównej mierze świat ludzi dorosłych, którzy dawno przekroczyli barierę wieko średniego. Pomimo tego, że część z nich jest już „doświadczona” przez życie, nadal jednak mają oni pewne problemy z radzeniem sobie z własnymi problemami i emocjami, podobnie jak dopiero wkraczająca w dorosłość bohaterka.
Fabularnie manga nie jest być może dziełem wybitny, ma jednak w sobie coś interesującego, co potrafi przykuć uwagę odbiorcy. Na pewno nie wykorzystuje ona jednak w pełni swojego potencjału, najbardziej jest to widoczne w wątku poprawiania relacji na linii matka – córka. Autorka traktuje go nazbyt po macoszemu, nie pokazując stopniowych zmian, tylko od razu serwując ostateczne rozwiązanie tego problemu.
Idealnym podsumowaniem dla Ristorante Paradiso, będzie nawiązanie do kuchni i dania, które z pozoru niezbyt ciekawie wygląda, ale kiedy się już go skosztuje to przychodzi pierwsze pozytywne zaskoczenie. Każdy kolejny kęs sprawia jednak, że podniebienie zaczyna wyłapywać pewne niedoskonałości i braki w odpowiednim doprawieniu posiłku (jest to jednak mocno subiektywne odczucie). Mamy tutaj do czynienia z poprawnym komiksem, który powinien trafić do bardziej dojrzałego odbiorcy poszukującego czegoś mniej znanego z wyraźnie wyczuwalną nutką melancholii i romantyczności. Nie jest źle, ale biorąc pod uwagę inne wydane przez Hanami dzieła, można poczuć pewną dozę rozczarowania.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 21.03.2020