Ta historia nie brzmi, jakby stworzył ją Osamu Tezuka. Seryjny porywacz i morderca wraz z księdzem, który jest jego kochankiem, próbuje zająć się rządowy spiskiem – tak w skrócie można opisać treść „MW”. Brzmi, jak coś, co wyszło spod ręki Gartha Ennisa, a nie twórcy „Atoma” czy „Black Jacka”, prawda? A jednak właśnie takie dzieło stworzył w latach 1976-1978 Tezuka, wkraczając na grunt opowieści dla dorosłych. I zrobił to w świetnym stylu, o wiele bardziej udanym, niż można by sądzić po tym, co napisałem powyżej.

Historia dość wciągająca, którą należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka. Wcale nie jest tak szokująco i drastycznie jak niektórzy próbują to przedstawiać, noo proszę was xdxd, wystarczy tylko trochę się zapoznać z tym co się działo w latach 70 chociażby w kinematografii, ale to nieważne, bo mowa o mandze, przecież. Nie uważam tego albumu za jakieś wybitne dzieło, ale dobrze się czytało, choć do paru rzeczy można się przyczepić, ale nie żałuję zakupu i w sumie mogę polecić. Ale drugą sprawą są literówki- których niestety jest sporo, oj waneko, waneko.

Bardzo dobry komiks. Widać, że w starym stylu. Zdecydowanie nie dla dzieci choć jeśli jesteś rodzicem nastoletniego dziecka to od ciebie zależy czy dasz to swojemu synowi/córce. Wiele mocnych scen które mogą być szokujące do dzisiaj. Pedofilia, gwałt, morderstwa, samobójstwo, zabicie przez zwierze...a to tylko połowa komiksu. Ja ze swojej strony polecam bo historia ciekawa i dodatkowo ma kilka fajnych plotów.