Kto mógłby przypuszczać, że oryginalny koncept fabularny dzieła Osamu Tezuki z końcówki lat 60-tych, będzie miał okazję w obecnych czasach przeżywać swoją drugą młodość. Remake starej mangi pojawił się już na rynku w 2018 roku, ale pełnią mocy zabłysną dopiero kilka miesięcy później, kiedy to nowa wersja anime znalazła wielkie uznanie pośród miłośników dalekowschodniej popkultury.
Historia już od pierwszych stron oferuje czytelnikowi sporo widowiskowej akcji. Grupka mężczyzn z nadmiarem testosteronu postanawia trochę zaszaleć i sprawdzić się kto jest lepszy. Jednym z nich jest tytułowy Hyakkimaru, tajemniczy samuraj mający miecze zamiast rąk. Drugiego głównego bohatera dzieła poznajemy niedługo później, kiedy to stara się on za wszelką cenę przeżyć w wyniszczonym wojnami świecie, nawet jeśli będzie oznaczać to kradzież jedzenia. Dororo, bo o nim mowa, to sierota, która nie ma okazji zaznać uroków dzieciństwa, a każdy kolejny dzień to dla niego walka o przetrwanie. Losy tej dwójki łączą się na pewnym moście, kiedy to chłopak wpada w poważane tarapaty, a Hyakkimaru zajmuje się polowaniem na demona. Od tego momentu ową dwójkę będzie czekać wiele niebezpiecznych potyczek zarówno z ludźmi, jak i siłami nadprzyrodzonymi.
Jak to bywa w przypadku wielu innych remake'ów, materiał źródłowy musiał ulec delikatnemu przeobrażaniu, aby dostosować się do czasów współczesnych, więc nie ma tutaj mowy o przełożeniu 1:1 oryginalnej treści. Pierwotna seria publikowana w magazynie Shūkan Shōnen Sunday w latach 67-69, ze względu na epizodyczny system wydania miała troszkę inną strukturę fabularną. Odświeżona wersja, trzymając się głównej osi historii, stara się wszystko ułożyć w taki sposób, aby poszczególne tomiki miały okazję zapewniać miłośnikom mangowych shounenów sporo rozrywki.
Trudno oceniać fabularną jakość tytułu po okładce, a tym dokładnie jest pierwszy tomik. Mamy w nim sporo widowiskowej akcji i niewiele wyjaśnień fabularnych. Nie wiemy prawie nic o otaczającym świecie, w którym z niewyjaśnionych powodów panoszą się demony, nie wiemy również zbyt wiele na temat głównych bohaterów, którzy zostali tutaj jedynie zarysowani, a cala ich historia będzie dopiero stopniowo odkrywana przed czytelnikiem. Jedno co można na pewno powiedzieć na temat scenariusza to, że jest mocno intrygujący i to do tego stopnia, że momentalnie chce się sięgnąć po kolejną część (przy założeniu, że nie widziało się wcześniej anime).
przykładowe rysunki Dororo i Hyakkimaru tom 1
Jeśli chodzi o warstwę artystyczną, to śmiało można napisać, że Satoshi Shiki wykonał kawał solidnej pracy. Oprawa została doskonale przystosowana do współczesnych upodobań i standardów (szczególnie jeśli chodzi o projekty postaci). W wielu kadrach dominuje czerń i przeróżne odcienie szarości, nadające tytułowi specyficznego mrocznego klimatu, dokładnie, wtedy kiedy historia tego wymaga. Jedyne, do czego można się przyczepić to prezentacja bardziej dynamicznych scena akcji, które w niektórych momentach mogą być odrobinę nieczytelne (głównie przez zastosowanie ogromnych onomatopei).
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 02.02.2020