Iluzoryczne ginekokracje to jedna z tych mang, która albo nas momentalnie zauroczy, albo całkowicie od siebie odrzuci i to zaledwie po kilku pierwszych przeczytanych stronach. Dzieło Hiroakiego Samury jest na tyle „nietuzinkowym” tworem komiksowym, że nie można go jednoznacznie zaszufladkować gatunkowo. Twórca stworzył bowiem tytuł wymykający się schematyczności i daleki od „przeciętnej” mangowej „normalności”.
Hiroaki Samura to twórca między innymi mangi Powóz lorda Bradleya, która wywołuje pośród odbiorców skrajne emocje i wzbudza jednocześnie wiele kontrowersji. Nie inaczej jest w przypadku recenzowanego tytuły, który w swoim wnętrzu skrywa pokaźną dawkę różności. Na temat fabuły komiksu trudno jest cokolwiek obszerniej napisać. Mamy tutaj bowiem do czynienia ze zbiorem 23 krótkich niepowiązanych fabularnie ze sobą opowiadań. Częścią wspólną większości zamieszonych w tomiku historii jest postać kobieca (nie zawsze na pierwszym planie) i spora dawka tytułowej „iluzoryczności”. Każdy z rozdziałów w mniejszym lub większym stopniu wpływa również na czytelnika i zapewnia mu całe spektrum najprzeróżniejszych emocji, począwszy od śmiechu, kończąc na zaszokowaniu/obrzydzeniu.
Rodzime wydanie mangi składa się z dwóch części, które w Japonii zostały wydane jako osobne tomiki. Nie zagłębiając się w szczegóły fabularne poszczególnych opowieści, można napisać, że część pierwsza skupia się na cielesności i przyjemności człowieka, druga zaś uwypukla jego potrzeby prokreacyjne. Może się więc wydawać, że całość treści skupia się tutaj tylko na erotyce. Jest to jednak tylko ułamek prawdy, nagość, seks, prokreacja – wszystko to ma tutaj znaczącą rolę, które jednak nie zawsze są podane bezpośrednio. Twórca skrywa bowiem swoje „szalone” fabularne pomysły pod wierzchnią warstwą różnorodności gatunkowej. W komiksie można więc znaleźć czarne komedie, powieści grozy z dużą dawką abstrakcyjnego klimatu, historie z pogranicza fantastyki/baśni, kryminały, sensacje czy dramat. Jest więc bardzo różnorodnie i bardzo „nietuzinkowo”, co sprawia, że każda z historii będzie odbierana przez czytelników zupełnie inaczej. Na pewno nie są to treści dla młodszego odbiorcy i dla ludzi o małej tolerancji. Twórca bowiem dość często jedzie tutaj po przysłowiowej bandzie, serwując mniej lub bardziej wyrazistą przemoc oraz wspomnianą już erotykę (od tej delikatnej po taką, która balansuje na granicy prawa i dobrego smaku). Cała ta „szalona” „niesztampowa” treść potrafi jednak na tyle wciągnąć, że cały ponad 300 stronicowy tomik pochłania się błyskawicznie.
Niezwykła unikatowość fabuły uzupełniona jest tutaj naprawdę świetnie prezentującymi się rysunkami. Twórca potrafi wydobyć z kreślonych postaci mocno wyraziste emocje, nawet jeśli decyduje się on na bardziej uproszczony styl danego kadru. Jego umiejętne operowanie tuszem sprawia, że mangę naprawdę przyjemnie się ogląda. Jedyny mankament oprawy graficznej to ubogie tła (w głównej mierze ich brak).
Iluzoryczne ginekokracje to iście szalona próba zaskoczenia i zaszokowania czytelnika, która w 100% realizuje swój pokręcony plan. Na pewno nie można przejść obok tego tytułu obojętnie. To czy uzna się go za wartego uwagi, czy też szybko będzie się chciał o nim zapomnieć to już sprawa mocno indywidualna. Na pewno warto mieć ten tytuł na liście do sprawdzenia, jeśli tylko szuka się czegoś daleko wkraczającego poza pewne mangowe/komiksowe standardy.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 19.01.2021