Pod względem fabularnym manga „Inspektor Akane Tsunemori”, powinna być dość dobrze znana szerokiemu gronu potencjalnych odbiorców. Wszystko za sprawą świetnego anime, które podbiło rynek i serca widzów w 2012 roku. Produkcja ta była źródłem bazowym dla recenzowanej mangi, więc nie powinno dziwić, że treści scenariuszowe są identyczne. Jeżeli jednak ktoś nie oglądał anime, a historia nadal wydaje mu się znajoma – z pewnością powinien skojarzyć film „Raport Mniejszości”, który swego czasu był prawdziwym hitem. Zarówno film, jak i manga/anime czerpały zaś inspirację z twórczości Philipa K. Dicka.
Manga to pozycja mająca zaserwować czytelnikowi sporo widowiskowej i wciągającej „akcji”, dająca również wiele do myślenia. Wspomniany autor uwielbiał zawierać w swoich opowiadaniach i powieściach treści mające wymusić na odbiorach własną moralną ocenę przedstawionego świata. Pod tym względem komiks jest bardzo podobny do dzieł pisarza. Już na samym początku widzimy, że utopijny kraj pełny szczęśliwych ludzi to tylko fasada i nic nie jest taki proste i łatwe. Czy można oceniać człowieka na podstawie niedokonanych jeszcze czynów? Czy same negatywne myśli mogą być przesłanką do eliminacji (mniej lub bardziej bezpośredniej) takiej jednostki ze społeczeństwa? Philia K. Dick, nie jest jednym autorem, którego twórczość można się tutaj dopatrzyć. Cała struktura przedstawionego świata, sposób zarządzania krajem i dość mocne uzależnienie od systemu pojedynczej jednostki ludzkiej – to wypisz wymaluj George Orwell.
Niepokojąca wizja utopijnej przyszłości, wyraźne elementy klasycznej powieści detektywistycznej z dodatkiem klimatu brutalnego i mrocznego thrillera. Wszystko to można znaleźć w recenzowanej pozycji, jednak jest to tylko wierzchnia warstwa przykrywająca najważniejszy element mangi, czyli ludzi. Inspektorzy i egzekutorzy, grupa będąca odzwierciedleniem całego społeczeństwa. Osoby całkowicie od siebie różne, inaczej myślące, inaczej reagujące na bodźce zewnętrzne i stres i zupełnie inaczej postrzegające świat. Różnice te najlepiej widać na przykładzie młodziutkiej inspektor Akane, która ma dość infantylne podejście do życia a twardo stąpającym po ziemi egzekutorem Kougamim. Oboje widzą świat w zupełnie innych kolorach i oboje są w błędzie. Nie można również zapomnieć o reszcie członków jednostki, którzy od samego początku ogrywają ważne role. Zależności zachodzące pomiędzy nimi, mniej lub bardziej bezpośrednie oddziaływanie na siebie i na podejmowane w ten sposób decyzje, do tego dochodzą kwestie przyjaźni, sympatii, a nawet koniugacji rodzinnych. Struktura postaci (pomimo tego, że w całym tytle nie ma ich zbyt wiele) jest mocno skomplikowana i wciągająca.
Bardzo dobrze prezentuje się również postać głównego antagonisty. Makishima od samego początku pokazywany jest jako enigmatyczny przestępca, o którym mało kto wie. Wraz z rozwojem fabuły, staj się on coraz bardziej wyrazisty, pokazując swoje mroczne i brutalne oblicze. Pod koniec tytułu ponownie ulega on przeobrażeniu w jednostkę, którą nie można łatwo i jednoznacznie określić „dobra” lub „zła”. Nawet po zakończeniu lektury mangi, ciężko jednoznacznie stwierdzić, że to właśnie on jest tym głównym „złym”, którego należy złapać i wyeliminować, aby społeczeństwo było bezpieczne. Fabularnie jest to o wiele bardziej skomplikowane i każdy może to interpretować odrobinę inaczej. Makishima ma jednak kilka słabszych momentów, s pokazujących całkowitą sprzeczność jego działań. Z jednej strony stara się on zwalczyć system, który według niego zniewala ludzi, aby po chwili samemu wykorzystywać bezwolnych obywateli do swoich celów. Momentami przeszkadzają w odbiorze całości, jego zbyt długie i pompatyczne przemówienia (niczym karykaturalny arcyłotr z Bonda, który zdradza wszystkim dookoła swój pomysł na zawładnięcie światem). Oczywiście każde jego zachowanie i wypowiedziane zdanie, ma tutaj swój cel. Ma on zostać odebrany jako ponadprzeciętnie inteligentny socjopata, który momentami nie potrafi kontrolować swojego szaleństwa. Moim zdaniem jest to zabieg niepotrzebny, bo nie każdy miłośnik mangi, który sięgnie po tytuł, chce się bawić w domorosłego psychoanalityka i nadmiernie interpretować zachowania bohaterów (często odbierające je takimi, jakimi je widzi).
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 29.06.2019