Ktoś czytając opis może pomyśleć nie warto kupować/czytać. I będzie to największy błąd tej osoby. Na świecie jest tylko kilka osób (żyjących lub nie) których mangę mogę czytać/kupić w ciemno i wiedzieć że nie zawiodę się. Osamu Tezuka, nazywany bogiem mangi jest właśnie jedną z nich. I dlatego też pre-order zrobię po nowym roku co i innym zalecam.
Waneko zaś dziękuję i zyczę aby wydali inne mangi Tezuki jak np. Black Jack - kiedyś wydawany w Mangamix. Powodzenia!

manga bardzo ciekawa warto przeczytać

Piękne wydanie, twarda okładka, papier co prawda niezbyt atrakcyjny, ale tomiszcze tych rozmiarów okazało się bardzo lekkie i w związku z tym nie odczułem dyskomfortu podczas czytania. Treść na wypasie, dojrzała fabuła, świetnie rozplanowana, doskonale wpasowana w realia historyczne. Historia nie pozostawia po sobie jakiejś pustki, po przeczytaniu jest chęć na chwilę zadumy nad tym, co się właśnie przeczytało... Od strony wizualnej każdy mniej więcej wie czego się spodziewać. Jest totalne złamanie zasady decorum - styl rysowania bajkowo disneyowski w zestawieniu z treścią dojrzałą, pełną perfidii i okrucieństwa. Czyta się jednym tchem. Mam nadzieję, że Waneko szybko wypuści kontynuację. Jedyne ale (choć to nie wada przecież) to wielka swastyka na grzbiecie okładki... Czytam w autobusach i tramwajach, a z czymś takim na grzbiecie miałem wrażenie, że ludzie patrzą na mnie jak na jakiegoś "patriotę" dziwacznej proweniencji. Polecam jeśli ktoś szuka czegoś niegłupiego.

Manga rozliczeniowa to gatunek nieczęsto spotykany. Któż jednak lepiej nadawałby się do stworzenia takiego właśnie komiksu niż sam ojciec mangi, Osamu Tezuka? Chyba nikt, co dobitnie widać po „Do Adolfów”, przejmującej, przerażającej i hipnotyzującej powieści graficznej, która nie pozostawi żadnego czytelnika obojętnym wobec tego, co dzieje się na jej łamach.

Opowieść miejscami porywająca, miejscami trącąca brazylijskim serialem, ale czyta się gładko i dobrze. Minusem jest redakcja - gdy widzę błędy ortograficzne i literówki w tak pięknym wydaniu, to aż serce mi się ściska. Skrót "tysięcy" do" tyś." to można wybaczyć jakiemuś deweloperowi, który zrobił baner za 30 zł, ale geneza takiej wpadki w drukowanym wydawnictwie jest zupełnie nieodgadniona.

Bez przesady z tymi ortografami, raczej nie ma błędów ortograficznych, a na te ponad 1200 stron może ze 2 literówki się trafiły, także w porównaniu z takim screamcomics, gdzie u nich na 120 stronach komiksu pojawia się czasem więcej byków (to dopiero jest irtyujące!), to raczej drobnostka.