„Mogę się wystawić na pokaz jedynie w przebraniu. Cała moja
śmiałość wywodzi się z masek”
KONAJĄCE ZWIERZĘ
Teoretycznej i wysublimowanej prozie europejskiej Ameryka
przeciwstawia opowieści, które pozostają blisko samego „mięsa
życia”: pożądania, bólu, śmierci. Pokazuje też życie pochłaniane
przez historię i politykę. Literatura amerykańska, młodsza siostra
literatury europejskiej, nie wydaje się przytłoczona tradycją
literacką, jeszcze nie zdążyła się znudzić i zestarzeć, a poza tym
ma stały dopływ w postaci autorów imigrantów. Amerykańska
literatura raczej nie ma kompleksów, a w każdym razie nie dręczy
jej to, że wszystko już napisano. Inne kompleksy można zaś
literacko wykorzystywać. Fiksacja na punkcie kobiecej piersi i
seksu? Załamanie nerwowe? Depresja? To wymarzone tematy, choćby
Philipa Rotha.
Zaliczany w poczet autorów posługujących się motywami
autotematycznymi w prozie amerykańskiej końca wieku, Philip Roth
realizuje potrzebę wpisywania w tekst własnego życia. Poczynajac od
debiutu w latach pięćdziesiatych, Roth, wnikliwy obserwator
społeczności żydowskiej, zawieszonej miedzy tym, co żydowskie i
tym, co amerykańskie, rzeczywistości, jaka go wychowała, w Defender
of the Faith, jednym z najciekawszych opowiadań zawartych w
Goodbye,Columbus, ze wzruszeniem myśli o swoim dzieciństwie w
nowojorskim Bronksie. Ważniejsze są dla niego jednak doświadczenia
niedawne - sierżant Marx w mundurze amerykańskim chodzi po ulicach
zdobytych niemieckich miast. Opiera się więc naciskom kilku
żydowskich podwładnych próbujących wykorzystywać swoje etniczne
tradycje dla różnego rodzaju przywilejów. W Nawróceniu Żydów
dwunastoletni Osiek kwestionuje dogmatyzm z jakim rabin odpowiada
na jego proste pytania. Fizycznie skarcony, wchodzi na dach
synagogi, grozi, że zeskoczy zeń, jeśli rabin nie odwoła swoich
doktrynerskich poglądów, a matka nie zapewni go, że już nigdy nie
uderzy go „za Boga”. Zarówno w Goodbye, Columbus, jak i znacznie
chłodniej przyjętych powieściach Letting go (1962) i When She Was
Good (1967), Roth, jeszcze dość powściągliwy obserwator żydowskiej
moralności i jeszcze tradycyjny stylista, sygnalizuje tu i ówdzie
atrakcyjność sięgania po absurd, ironię i surrealizm.
Konające zwierzę to powieść wydana w 2001 roku. Sam tytuł może być
nieco zaskakujący dla czytelnika biorącego do ręki jeden z
ostatnich utworów Rotha. Nie mamy tutaj jednak do czynienia z
książką na temat obrony i ochrony praw zwierząt. Konające zwierzę
to tytułowy bohater, choć na tym emblemacie nie widnieje jego imię.
To najkrócej rzecz ujmując charakterystyka głównego bohatera,
najkrótsza i najtrafniejsza, która koresponduje ze słowami Edny
O’Brien:
„ Ciało zachowuje historię życia w tym samym stopniu co
umysł”.
Autorka to licznych powieści psychologiczno – społecznych,
obrazujących przeżycia dziewcząt, głównie z rodzin robotniczych
(Dziewczyna o zielonych oczach, Czekając na miłość). Nierozerwalnie
związana z grupą „Młodych gniewnych”, pisarzy angielskich
debiutujących około 1956 roku, luźno związanych lewicowo –
liberalnymi ideałami, którzy występowali przeciwko skostniałym
formom mieszczańskiej obyczajowości.
U Rotha spotykamy się z podobną prozą, tradycyjnym i nieco
staroświeckim nawet typem opisu o tematyce ponowoczesnej:
„Czy to Yeats? Pochlońcie serce moje: chucią chore
I w konajacym zwierzęciu zamknięte,
Nie wie, czym jest (...)
Tak uwikłane w swój zmysłowy taniec”. ( s.88)
Konające zwierzę w pewnym sensie występuje w opozycji do ogólnie i
„najprzyzwoiciej” przyjętych norm społecznych oraz moralnych,
odwołując się do filozofii życia lat sześćdziesiątych, wolnego
seksu i uprawianego w tym czasie „hipisowskiego” trybu życia. Jest
demonstracją drzemiącego alter ego, hedonistyczną manifestacją na
część życia, śmierci i wolności. Rewolucja seksualna wygląda tutaj
zupełnie inaczej niż w książkach jej oskarżyciela Houellebecqa. Dla
francuskiego pisarza była to bezpośrednia przyczyna zaniku więzi
społecznych, rodziny, Roth zaś pokazuje, jak kobiety zyskują siłę i
zaczynają kierować się własnymi przyjemnościami. Z jednej strony
mamy do czynienia z nieustającym elan vital i carpe diem, z drugiej
zaś z refleksją na temat ludzkiej przemijalności, przemijalnością
ciała, które nie chce się z tym pogodzić. Traktat na temat wolności
Rotha zyskuje wymiar nieco ironiczny i sarkastyczny. Zmysł ironii
ujawnia się w drobiazgach, choćby w temacie pracy dyplomowej jednej
ze studentek – „100 sposobów perwersyjnych zachowań w
bibliotece”).
Główny bohater odwołuje się do traktatów o rozwodzie Johna
Miltona:
„ Czyż Zbawiciel otwarł nam owe ryzykowne i przypadkowe wrota
małżeństwa po to, by zatrzasnąć je za nami niczym bramy
śmierci...”
A następnie:
To nie seks stanowi źródło zepsucia – to cala reszta. Seks to nie
tylko tarcie i banalna przyjemność. Seks to również zemsta na
śmierci. Nie zapominajmy o śmierci, nie zapominajmy o niej nigdy.
Owszem, potęga seksu tez ma swoje granice. Znam je doskonale.
Powiedz mi jednak, czy istnieje większa potęga?
Po ironię i sarkazm Roth zaczął sięgać pod koniec lat 60-tych.
Neurotyczne fantazje, erotyczne wyznania, obsceniczny język
pojawiają się po raz pierwszy w swej pełni w Portnoy’s
Complaint.
Aleksander Portnoy pragnie pozbyć się zniewolenia, jakim okazało
się dla niego dzieciństwo wypełnione rygorystyczno - opiekuńczą
obyczajowością żydowskiego mieszczaństwa. Drogą do wolności staje
się zakazany w domu pikantny język, masturbacja, także w miejscach
publicznych, a potem seks z zakazanymi „sziksami”. Wszystko to
przynosi jednak nieuchronne poczucie winy, a także widmo
impotencji.
Roth bawi się własną intertekstualnością. Jego postaci przedostają
się z jednego tekstu do drugiego, jakby przechodziły przez ulicę.
Można pokusić się o stwierdzenie, że Aleksander to niedojrzała
postać Davida, bohatera Konającego zwierzęcia, którego imię pojawia
się w tekście zaledwie dwa razy.
Przestrzeń życia głównego bohatera, sześćdziesięciodwuletniego
nowojorskiego wykładowcy i znanego recenzenta kultury jest
dualistycznie nasycona liberalizmem, z drugiej zaś strony
ograniczona przynajmniej w sferze zawodowej panującymi normami. W
Konającym zwierzęciu bezustannie przeplatają się dwa światy, dwie
siły rządzące organizmem ludzkim – popęd płciowy i obumieranie
ciała. Powracają wciąż, splecione w makabrycznym tańcu – chuć
podsyca ponure memento, bliskość śmierci budzi pożądanie kreowane
jako chęć ucieczki przed zagładą. Demaskacja mitów na temat
starości pojawia się w najmniej spodziewanych tematach.
Czy mimo wszystko, godzi się, aby siedemdziesięciolatek
uczestniczył aktywnie w cielesnym wątku komedii ludzkiej? Aby był
niepoprawnym i dalekim od klasztornej wstrzemięźliwości
staruszkiem, wciąż podatnym na czysto ludzkie podniety? (…) nic w
człowieku nie ulega uśpieniu, choćby był nie wiem jak stary.
Bohater książki jest niekwestionowanym wielbicielem kobiet,
wikłającym się w różne romanse, w większości ze swoimi byłymi
studentkami. Koncentruje się szczególnie na jednej minionej
historii. Consuela Castillo, Kubanka, zawładnęła jego starzejącym
się ciałem (w chwili rozpoczęcia romansu miał sześćdziesiąt dwa
lata) i umysłem. Rozkochała w sobie „profesora pożądania” i
zniknęła z jego życia, ale nie z pamięci. Powróciła, gdy okazało
się, że okrutny los drwi sobie z jej urody i młodości. Obok studium
miłości, to tęsknota głównie jest czynnikiem organizującym
wspomnienia mężczyzny.
Mimo głównego tematu powieści – seksu w wieku podojrzałym, motyw
przemijalności jest dominujący. Obrazy miłosnego zespolenia bądź
potencjalne sceny erotyczne ukrywają to drugie przesłanie tekstu –
odwieczny lęk człowieka przed nieuchronną w końcu śmiercią. Swoje
apogeum osiąga ono w momencie umierania i samej śmierci
przyjaciela, głównego bohatera, charakteryzującego się również
„libertyńskim sposobem na życie”. Roth stwierdził niegdyś: „jest
coś, na co nie jesteśmy w ogóle przygotowani, co spada nagle i bez
uprzedzenia – to właśnie śmierć przyjaciół”. W chwili przejścia na
drugą stronę George’a jedyna dostępna wg. Rotha forma „zemsty na
śmierci” – seks, a konkretniej instynkt, chuć, rozumiana przez
niego we Freudowskim sensie, ulega zagładzie. Zwierzę umiera wraz z
ciałem. George odzyskując na moment siły witalne, pragnie bliskości
żony, z którą do tej pory od dłuższego czasu łączyło go jedynie
wspólne gospodarstwo domowe i dzieci.
Philip Roth podejmuje motywy obecne w literaturze od samych jej
początków – snuje opowieść o odwiecznych dylematach i klęskach.
Wściekłą potęgą skierowaną przeciwko śmierci staje się w jego
książkach samo pożądanie, które nie mija wraz ze starością. „Roth,
specjalista od śmierci” – jak określiła go Justyna
Sobolewska.
Ten typ prozy realistycznej zdaje się być charakterystyczny dla
amerykańskich autorów urodzonych około roku 30 jak: John Updike,
Raymond Carver, Toni Morrison i zmarły niedawno Saul Bellow.
Tematyka, styl opisu, pojawiające się neurotyczne fantazje,
podszyte sporą dawka seksu zjednały Rothowi wielu zwolenników, zaś
w wielu kręgach jest postrzegany jako mizogin, erotoman i
reakcjonista. Już swoim debiutem, powieścią Goodbye Columbus,
naraził się ortodoksyjnej społeczności żydowskiej. „(...)
prze-kafkowałem Kafkę” – stwierdził zamieniając się w kobiecy biust
w The Breast .
Zdecydowanym walorem Konającego Zwierzęcia są liczne odniesienia do
współczesnej sytuacji na Kubie, na świecie, konsumpcyjnego
społeczeństwa, nawiązania bądź przytaczanie poglądów filozofów,
socjologów jak Tocqueville, Św. Augustyn; cytatów, np. z Braci
Karamazow Dostojewskiego. Ich wykorzystywanie często ma na celu
zwrócenie uwagi na rzeczy trywialne, ukazanie ich w innym świetle.
Przeciwnik Rotha mógłby orzec, iż to perwersyjna perswazja,
wykorzystywanie takich elementów, by wzmocnić tekst. Ów sposób
intelektualizacji utworu nadaje mu moc, dźwięk, brzmienie, często
znajdziemy też tą nutę ironii.
W noweli odnajdziemy imię bohatera zaledwie dwa razy - czy Roth po
raz kolejny ucieleśnia swoja własną osobę? Przeciwnik mógłby rzec,
że ta proza to rzeczywiście książka o obronie i ochronie praw
zwierząt Niemal wszyscy jego bohaterowie, tak jak powieściowy Sabat
z Teatru Sabata, kochają się na umór w samym życiu i ciągle wołają
o więcej:
Więcej klęsk! Więcej rozczarowań! Oszustw! Samotności! Artretyzmu!
Misjonarzy! A z bożą pomocą jeszcze więcej dup! Jeszcze więcej
tragicznego zawikłania we wszystkie sprawy tego świata. Samo
poczucie wrzaskliwej żywotności pozwoli przejść do porządku
dziennego nad obrzydliwością egzystencji.
Ta wrzaskliwa żywotność towarzyszy Rothowi - Aleksandrowi –
Davidowi, zawsze buntownikowi przeciw czemuś:
Kompleks Portnoya (1967): Nadszedł okres dojrzewania – pół dnia
spędzałem zamknięty w łazience, strzelając ze swojej armaty do
muszli klozetowej albo do kosza z brudną bielizną, albo plask do
lustra na drzwiach apteczki, przed którym stałem w opuszczonych
slipach, żeby zobaczyć, jak to wytryskuje. Lub też zginałem się na
dwoje nad rozbieganą dłonią, zaciskałem mocno powieki, lecz szeroko
otwierałem usta, żeby poczuć na języku i zębach ten lepki płyn,
przypominający maślankę i bielidło – aczkolwiek dość często, w
całym swym zaślepieniu i ekstazie, spryskiwałem sobie niechcący
fryzurę zupełnie jak brylantyną. Maltretowałem swój obnażony,
nabrzmiały członek w świecie skłębionych chustek do nosa, zmiętych
ręczników papierowych i zaplamionych piżam, wciąż drżąc ze strachu,
że ktoś mnie potajemnie śledzi i że mnie nakryje na tym obrzydliwym
uczynku, właśnie gdy będę się gorączkowo spuszczał. Mimo to nie
byłem w stanie opanować rąk, kiedy mój ptak dawał o sobie znać w
okolicy brzucha. W trakcie lekcji podnosiłem palce do góry,
pytałem, czy mogę wyjść, biegłem korytarzem do ubikacji i
dziesięcioma czy piętnastoma silnymi pociągnięciami brandzlowałem
się na stojąco do kibla. W kinie w sobotnie popołudnie mówiłem
kolegom, że wychodzę do automatu ze słodyczami… i zaszywałem się z
tyłu na balkonie, gdzie puszczałem strugę nasienia do opakowania po
batoniku
Autor: Olga Chruślicka Data: 30.01.2007