We are not alone
Nie jesteśmy sami w kosmosie! Prawda, która dotarła do wszystkich niedowiarków w momencie, kiedy to armada obcych przybyła na naszą planetę. Ludzkość została postawiona wyborem – dołączeniem do wielkiego Galaktycznego Imperium albo całkowitą zagładą. Decyzja mogła być tylko jedna. Członkostwo w „organizacji” niesie jednak za sobą pewne dosyć duże koszty. Ziemia nie mogąc pochwalić się zaawansowaną technologią oraz rzadkimi surowcami, musiała znaleźć inny pożądany na galaktycznym ryku „towar”. Stało się nim nasze ludzkie zamiłowanie do wojen. Wzorem Cesarstwa Rzymskiego na planecie powstały wojskowe Legiony, które wynajmowały się sytuowanym klientom, rozwiązując w militarny sposób ich wszelkie problemy. Od tego momentu minęło siedemdziesiąt lat. Młodzi ludzie na planecie borykali się z wieloma problemami i brakiem większych perspektyw na rozwój. Jednym z nich był James McGill chłopak, który sytuacja zmusiła do dołączenia do kosmicznych najemników. Stał się on członkiem niezbyt popularnego i mającego dosyć złą opinię legionu Varus. Jednostka wraz z nowymi rekrutami zostaje wysłana na Cancri-9 (Świat Stali), gdzie legion otrzymał zadaniem z pozoru prostej i rutynowej misji. Szybko jednak okazuje się, że sytuacja jest o wiele bardziej poważna, a stawka zadania większa niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Co nowego?
Czytając sam zarys historii można powiedzieć, że autor po raz kolejny sięga po pewne sprawdzone przez siebie elementy. Biorąc pod uwagę zarówno klimat książki, jak i pewne jej aspekty, najbliższym porównaniem może być tutaj inna jego seria Rebel Fleet. Nie oznacza to jednak, że w powieści nie znajdziemy pewnych „odmiennych” elementów, które wyróżniają ją spośród innych jego dzieł.
Największa i zarazem najbardziej rzucająca się w oczy „nowości” to miejsce rozgrywania się akcji. Większość wcześniejszych jego tytułów miała miejsce w bezkresie kosmosu na przeróżnych statkach, które ścierały się w epickich bitwach. Tutaj jednostki wykorzystywane są jedynie jako środek transportu, a wszystkie dynamiczne wydarzenia dzieją się na planecie. Dodatkowo cały obszar akcji jest mocno „kameralny” i dzieje się tylko w wybranych lokacjach (dżungla, tunele, port kosmiczny).
Wstawaj i walcz żołnierzu!
Kolejna porcja świeżości to sposób ukazania ludzi jako najemników wynajmujących się temu, kto zapłaci więcej. Sam wątek może wydawać się już trochę wyświechtany i ukazany z różnych perspektyw w kilku innych tytułach. Tutaj jednak elementem mocno go wyróżniającym jest tytułowa „nieśmiertelność” zapewniona dzięki mocno zaawansowanej technologii wskrzeszania. Niemalże nieskończona ilość żołnierzy, całkowicie zmienia pole bitwy i sposób prowadzenia potyczek. Oficerowie traktujący ludzi jako przysłowiowe mięso armatnie, całkowicie nieprzejmujący się ponoszonymi stratami, często nawet decydujący samodzielnie uśmiercać całe oddziały. Jeżeli można byłoby użyć filmowego porównania, mamy tutaj do czynienia z historią będącą połączeniem autorskich treści i klimatów rodem z „Plutonu” czy „Żołnierzy kosmosu” (oczywiście porównanie mocno subiektywne). Gdzieś w tle niekończącej się walki i śmierci, kryje się również bardziej złożony problem, który dopiero w późniejszych częściach serii, może mocniej wypłynąć na światło dzienne.
Od zera do bohatera
Trzeci nieschematyczny element książki to główny bohaterów, przed którym dopiero klaruje się obraz zostania kimś „istotnym”, o ile dożyje do tego momentu. McGill to świeży rekrut, będący jedynie malutkim trybikiem wojennej machiny, który tylko z pozoru nic nie znaczy. Jego ponadprzeciętna charyzma i zdolność ładowania się w najprzeróżniejsze kłopoty, to doskonała odskocznia do tego, aby szybko i permanentnie umrzeć, albo stać się prawdziwym bohaterem. Obok niego całkiem dobrze prezentują się również pewne inne wyraziste postacie, które nie robią tutaj za standardowe drugoplanowe „tło”, ale nadają powieści dodatkowej głębi i ciekawości.
Zdecydowanie warto
Larson kolejny raz udowadnia, że potrafi pisać naprawdę dobre, ciekawe, pełne akcji i specyficznego umoru książki z gatunku sci-fi. Co prawda, żadne z jego dzieł nie można nazwać wybitnym, jednak zapewniają one należytą dawkę rozrywki i relaksu. Tak też jest w przypadku książki Świat Stali, która w dobrym stylu rozpoczyna kolejną dobrą i typowo „Larsonową” kosmiczną serię.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 22.07.2020