OPIS
Sylwia Kubryńska to kobieta sejsmograf. Rejestruje aktywność kobiecej duszy. Zapisem są jej kolejne powieści, pisane z pasją, energią, talentem i wspaniałym poczuciem humoru. Czytając, łapiemy kontakt z tym, co w nas buzuje, co nas roznosi, co nam nie daje spać. Z tym, czego nam niby nie wolno czuć, bo przecież dziewczynki powinny być grzeczne. Nie bądźcie grzeczne, czytajcie Kubryńską Paulina Młynarska
Emocje w pakiecie:
„Kobieta dość doskonała”:
Chcesz być doskonała? Musisz się bardziej postarać. Musisz zmienić kolor włosów, odchudzić się, zlikwidować celullit, worki pod oczami, podnieść owal twarzy. Wykupić kurs angielskiego dla dzieci. Basen i rolki. Nauczyć się piec chleb i robić kolorowe kanapki dla dzieci niejadków. Wyprasować stos koszul. Odnieść sukces w pracy i koniecznie znaleźć czas dla przyjaciółki, którą rzucił mąż, chociaż tak się starała, zrzuciła pięć kilo, usunęła cellulit, zrobiła dermabrazję, wypełniła zmarszczki, skorygowała owal, prasowała koszule, robiła kolorowe kanapki dla dzieci niejadków, a z chleba istne salto mortale.
To jest dla wszystkich kobiet, które żyją ściśnięte własnym życiem. To jest szczere, złością pisane życie zwyczajnej Kasi, która bardzo chce być fajna i dosyć szybko orientuje się, że inne są prawa dla niej, a inne dla chłopców.
Kubryńska niczego nie udaje, nie stara się wymyślać losów i tła, tylko daje głos setkom, tysiącom kobiet, które się kiszą we własnych głowach, a nie mają komu o tym opowiedzieć. Przygody Kasi to przygody bez przygód, to właśnie ta szara szmata, w której żyją kobiety. Nie ma tu akcji z XIX wieku, kryminału i reportażu. Jest treść od której po prostu robi się lepiej. Że ktoś też tak ma Małgorzata Halber
„Furia mać”:
To książka o emocjach, przede wszystkim tych niewykrzyczanych. Kubryńska żongluje metaforami, by w burzliwy sposób opowiedzieć, co robić, żeby wyzbyć się bólu. Jak odnaleźć się w kraju podzielonym wzdłuż, wszerz i w poprzek, nie zabijając przy tym własnej matki. Tylko czy ucieczka od spraw świata, w którym liczy się tylko to, żeby innym było gorzej, jest w ogóle możliwa?
„Furia mać!” to książka niezwykła. Pełna pasji, mocna, bezkompromisowa, trafiająca w sedno. Sylwia Kubryńska to już marka, której znakiem firmowym jest pasja i styl. Nazywa rzeczy po imieniu, nie lukrując i mając w nosie, że naraża się (a bardzo naraża!) wszystkim ważniakom dookoła. Kobieta narrator – jej znak firmowy plus skrzący się humor i złośliwy zmysł obserwacyjny tworzą fabułę, od której nie sposób się oderwać. No i jeszcze jeden ogromny atut tej książki: oprócz tradycyjnych wątków damsko - męskich i świetnie ujętych – politycznych – pojawia się w niej postać matki, która… zresztą, przeczytajcie same (i sami)!
Od „Furii mać!” po prostu nie można się oderwać. Eliza Michalik
„Biurwa”:
Kubryńska obnaża absurdy urzędniczego świata, gdzie nikt nie jest „od tego”. Świata, z którego logika już dawno uciekła.
Biurwy to istoty, które co chwilę słyszą, że się nie da. To ich motto, to ich mantra, to ich hasło. Tkwią między segregatorem a sernikiem i modlą się, „żeby nie było spiny i żeby było wiadome". Oczywiście, jest zupełnie na odwrót. I to życie wbrew logice, za to zgodnie z urzędniczą nowomową, opisuje Sylwia Kubryńska. A opisuje tak, że co chwilę kręci się głową z niedowierzaniem i mruczy pod nosem: „No właśnie, przecież tak to dokładnie jest"! Ale powieść nie jest tylko o Mordorze i jemu podobnych miejscach. Jest również o kobietach, które muszą wykonywać większość roboty za marną pensję. I o samotności to opowieść. O nas samych. Sylwia Chutnik