Fate/Zero tom 1 – Nieznana historia czwartej Wojny o Świętego Graala Zazwyczaj pierwowzorem jest książka, na podstawie której powstaje film, serial czy gra, czasem jest, że to ekranizacja była pierwsza a książka podąża za nią, a jak to jest kiedy pierwowzorem jest gra?
Wydana przez wydawnictwo Kotori light novel Fate/Zero pochodzi z uniwersum Fate, które swoje istnienie zaczęło od gier stworzonych przez firmę Type-Moon. Mnogość dzieł zarówno gier, anime jak i książek sprawia, że nie ma raczej osoby zainteresowanej kulturą Japonii, która chociażby nie kojarzyła tytułu lub postaci dziewczyny o blond włosach w srebrno niebieskiej zbroi. W żadną grę z tego uniwersum nie dane było mi zagrać i jak sam autor Gen Urobuchi stwierdził w posłowiu, początkowo novelka przeznaczona była dla wąskiego grona osób znających oryginalną produkcje, więc jak zostanie ona odebrana przez osoby niezaznajomione z tematem?
Fate/Zero opowiada o wojnie toczonej by zdobyć Święty Graal, starożytny artefakt, który przyzwany dzięki mocy trzech starożytnych rodów spełnia życzenia. Obecnie odbędzie się czwarta wojna, gdzie Graal wybierze siedmiu traumaturgów wystarczająco potężnych by władać przyzwanymi przez Graal sługami. Przyznaje, że właśnie ten element podoba mi się w tej serii najbardziej, ponieważ owymi sługami są Duchy Bohaterów, czyli postaci których imiona zapisały się w historii i legendach, a nie zawsze dana legenda okazuje się taką, jaką ówcześnie znamy…
Wracając do trzech głównych rodów, Einzbern, Tōsaka i Makiri zwany później Matō, każdy liczy na swojego przedstawiciela w Wojnie i ma nadzieję, że to właśnie oni zdobędą Graala. W tym celu nie cofną się przed niczym. Ród Einzbernów, mając dość ciągłych przegranych, przygarnia zawodowego zabójcę traumaturgów – Kiritsugu Emiye. Głowa rodu Tōsaka potajemnie nawiązuje współprace z Kościołem, który na co dzień walczy z traumaturgami, natomiast ród Matō wykorzystuje dość obrzydliwe metody, by zwiększyć szansę swojego kandydata.
W pierwszym tomie poznajemy już wszystkich siedmiu mistrzów wybranych przez Graala, a także motywy i cele kierujące ich działaniami. Zacznijmy od Kiritsugu – z pozoru pozbawiony sumienia bezwzględny zabójca po trupach dążący do celu, który, jak się okazuje, skrywa niewinne marzenie i mocno wierzy w ideały. Jego przeciwieństwem zdaje się być Tokiomi Tōsaka, głowa rodu, dumny i wyniosły, zawsze stosujący się do zasad, któremu zależy tylko na dotarciu do Wiru Źródła. Natomiast ród Matō reprezentowany jest przez Kariye Matō – mężczyznę, który porzucił ród, ale aby naprawić swoje błędy wraca w rodzinne strony. Poza rodami pchany ambicjami do walki w Wojnie staje Waver, młody student sztuki magicznej oraz jego nauczyciel Kayneth, należący do elity traumaturgów, który uosabia wszystko to, czego Waver nienawidzi. Wybrany zostaje również Kirei Kotomine, Agent Świętego Kościoła i to właśnie on współpracować będzie z Tokiomim, a przynajmniej takie jest założenie… Ostatnim wyborem Świętego Graala jest Ryūnosuke Uryu i muszę przyznać, że jego poczynania mogą niektórym przewrócić w żołądkach. Mimo, że historia jest lekko mroczna to głównie on czyni ją „nie dla dzieci”.
W Fate/Zero nie ma szczeniackich wybryków, bohaterowie są dorośli i twardo stąpają po ziemi a przy tym każdy ma inne spojrzenie na świat, każdy wyznaje inne wartości i dąży do innych celów, nie ma tu miejsca na romanse, ale co z humorem? Ano jest, wystarczy spojrzeć na relacje Wavera ze swoim sługą. Kiritsugu też raczej marnie się „dogada” z Duchem Bohatera, który wyznaje zupełnie inny styl walki i życia niż on.
Warto też wspomnieć, że każdy ze sług ma przypisaną klasę taką jak jeździec czy szermierz i odpowiadające im dodatkowe zdolności, a samo przedstawienie przywoływania Sług i zasad według których to się odbywa jest bardzo ciekawe. W wojnie o Graala ważna jest współpraca między mistrzem a sługą, a ci czasem rozumieją się doskonale a czasem są różni jak ogień i woda, ale razem muszą stanąć do walki jeśli chcą, by Graal spełnił ich życzenie.
Do strony graficznej nie mogę się przyczepić, okładka wygląda przyjemnie a w środku mamy trzy ilustracje prezentujące ważne miejsca, w których rozgrywa się część wydarzeń, jednak osobiście spodziewałam się czegoś więcej.
Pozycję polecam nie tylko fanom uniwersum Fate, ale każdemu kto lubi przebłysk chwały dawnych bohaterów oraz mity i legendy, które stają się rzeczywistością.
Autor: Kosz z Książkami Data: 10.02.2018