OPIS
Za drutami kolczastymi, w cieśni potwornych cierpień, w zaduchu baraków, siostry Karmel Pocieszycielce bezradność swej żałoby po zamęczonych Żydach polskich, ból rozstania z najbliższymi, wspomnienia najdroższe, bajki dzieciństwa – i nieuśmierzony największymi torturami – bunt młodej krwi.
Za drutami obozów męki czasem rozlegał się pono śpiew, dziwny, niepojęty chór głosów, płynących z przepastnych głębi. Echo owej pieśni męczeńskiej odbiło się w tych niezwykłych wierszach.
Siostry Henryka i Ilona Karmel, dziewczęta subtelne, starannie wychowane w żydowskim w Krakowie, otoczone pieczołowitą opieką i miłością rodziny, wrażliwe na piękno, rozczytane i rozkochane w poezji, z usposobienia marzycielskie, odgrodzone dobrobytem od brutalnej rzeczywistości, zakochane w kulturze polskiej – i jednocześnie, jak to się często w sferach inteligencji żydowskiej zdarzało, oczarowane ideologią syjonistyczną, wielbicielki wierszy Staffa i Tuwima, a przy tym entuzjastki żydowskiego, narodowego ruchu wyzwoleńczego, nagle, nazajutrz po szturmie błyskawicznym inwazji niemieckiej, zostają wrzucone w czeluść najstraszliwszej niewoli, na samo dno nędzy i upokorzenia. Bite, poniewierane przez zbirów nazistycznych, dręczone głodem, poddawane torturom, wleczone z jednego obozu do drugiego, oderwane od rodziny i przyjaciół, ustawicznie zagrożone selekcją na śmierć, raz więźniarki w kaźniach, to znów niewolnice w fabrykach niemieckich, przeżywają całą gehennę męczeństwa żydowskiego. W mgnieniu oka zapada się w otchłań grozy świat promienny ich dzieciństwa i wczesnej młodości. Tracą wszystko: ludzi najbliższych, dom, możność kulturalnej egzystencji. Ten przerzut na padół udręki jest nie tylko klęską fizyczną, jest również kataklizmem duchowym.
ZEBRANE w tym tomie wiersze wyróżniają się w tzw. dziś „piśmiennictwie obozowym”, w literaturze męczeństwa żydowskiego, osobliwym swym przeznaczeniem i specyficzną funkcją. W tym niezwykłym wypadku poezja powołana została do zadania wykraczającego poza normalne granice twórczości literackiej. Poezja jest tu ucieczką, schronem, sposobem duchowego ocalenia. Na niej ugruntowała się pozycja obronna, wprawdzie niematerialna, ale tak silnie obwarowana, że nie mogły jej zburzyć tarany nazistycznego barbarzyństwa. Jak to pięknie wyobraził William Wachtel na rysunku okładki: ręce więźniarek obozu koncentracyjnego wysunęły się poza druty, aby sięgnąć po kwiaty polne, aby doznać ich kojącego dotyku.