Diabeł tkwi w serze.

okładka

Diabeł tkwi w serze.

Produkt jest aktualnie niedostępny

Kliknij tutaj, jeśli chcesz otrzymać maila, gdy produkt się ukaże.

OPIS

Wybór tekstów, które ukazywały się wcześniej m.in. w pismach "Dzerkalo tyzhnya", "Krytyka", "Potyah 76", "Stolichnyje novosti", "Gazeta Wyborcza" i książce "Sarmackie krajobrazy. Głosy z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Niemiec i Polski". Zebrane w tomie Diabeł... układają się w wyrazistą, autorską, bardzo osobistą wizję współczesnej Ukrainy, Europy, reszty świata.

DODATKOWE INFORMACJE

  • Format:125x195 mm
  • Liczba stron:180
  • Oprawa:miękka
  • ISBN-13:9788375360004
  • Data wydania:29 maj 2007
  • Numer katalogowy:21135

PRODUKT NALEŻY DO KATEGORII

RECENZJEjak działają recenzje?

Europa contra europa

Pisać w naszym kraju o stosunku Polaków do reszty świata znaczyłoby bić pianę.Czytać o nim mogłoby się równać stracie czasu. Jednak odkrywanie pokrewnej problematyki u autora na przykład ukraińskiego okazuje się inspirujące. Oczywiście Andruchowycz nie pisze o Europie z pozycji Polaka, jednak punkt widzenia nasz - polski i jego - ukraiński częstokroć wydają się przynajmniej zbliżone, jeśli nie tożsame. W końcu nasz kraj do Europy dążył latami, blok wschodni odcisnął na nim swoje piętno i choćbyśmy nie wiem jak nie chcieli, podobnie jak Ukraina, jest prowincjonalny.

A może nie? Co to bowiem znaczy "być w Europie", lub w niej "nie być"? Którędy przebiega granica Europy prawdziwej i tej zaledwie nominalnej? Czy w ogóle jest sens mówić o granicach Europy, skoro wschodnie jej rubieże, według autora, traktowane są jedynie jak bufor oddzielający zachód od Rosji? Śmiałe określenie Europy jako najmłodszego z kontynentów - o granicach jeszcze płynnych i niewykształconych jest myślową dominantą esejów Andruchowycza i jednocześnie podstawą krytyki wobec zbiurokratyzowanych struktur Europy
zjednoczonej w Unii. W końcu nie arbitralne orzeczenia panów z Brukseli stanowią o ewentualnej
jedności jakże różnorodnej Europy. Granice państw, granice kultur pozorują jedynie ład i porządek
międzynarodowego, czy międzypaństwowego cyrku. W istocie zaś podtrzymują skostniały status quo państw kontynentalnej elity i państw gett - tych, z których się wyjeżdża. Sprzeciw Andruchowycza wobec tego stanu rzeczy jest naturalnym odruchem człowieka pochodzącego z państwa, zaliczającego się do tej drugiej kategorii. Jednak nasz autor z równą swadą, podszytą
zarówno ironią jak i goryczą piętnuje wady swojego kraju i swoich ziomków.

Życie pisarza bowiem, wśród ludzi "pozbawionych twórczego pierwiastka", których ulubionymi rozrywkami są "koncerty masowe, alkohol, jedzenie, seriale telewizyjne i pokazy lotnicze" nie może być usłane różami. Mimo to jednak miłość Andruchowycza do tego wastelandu jest faktem. Mówienie o skomplikowanej historii (i współczesności) Ukrainy, jej krytyka i jednoczesna obrona przed krytyką obcą, wreszcie uparte pisanie w rodzimym języku ("very similar to Russian") jest postawą swoiście heroiczną. Jest ona jednak dla
Andruchowycza postawą jedyną możliwą. Nie uważa się on bowiem za europejskiego obywatela drugiej klasy i mimo, iż swym bezustannym marudzeniem na obecny status Ukrainy i
ukraińskiego twórcy w możliwie najszerzej rozumianej kulturze współczesnej rzeczone podziały
przypomina, marudzenie to uznać należy za w pełni uzasadnione.

Cywilizowani europejczycy zapewne podzielają dylematy Andruchowycza. Czy jesteście cywilizowanymi europejczykami?

Autor: wojciech stefański Data: 07.08.2007

DOSTAWA

DARMOWA dostawa powyżej 299 zł!

Realizacja dostaw poprzez:

  • ups
  • paczkomaty
  • ruch
  • poczta

OPINIE

Nasza strona używa plików cookies, w celu ułatwienia Ci zakupów. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności

© 2006-2024 Gildia Internet Services Sp. z o.o. and 2017-2024 Prószyński Media Sp z o.o. PgSearcher