OPIS
Patryk Zimny stawia na maksymalizm i aktualizuje to hasło jako największe wyzwanie w swej poetyckiej wędrówce. Wskazuje drogę do sacrum, ku wieczności i sprawom ostatecznym, ale zarazem jeszcze wyraźniej dostrzega jej niedostępność. Widzi bowiem przepaść między patosem a trywialnością. Chce pisać o rzeczach wielkich, ale odrzuca ich żałosne substytuty oferowane przez codzienność. Program poetycki Patryka Zimnego opiera się na myśleniu istotnościowym i geologii sensu, który tkwi gdzieś pod powierzchnią języka. Ale ta nienowa utopia może się spełnić wyłącznie w uparcie powtarzanym postulacie, gdyż nie ma szansy na realizację w postaci jakiegoś negatywu słowa, który mógłby odkryć prawdę z pozycji antypoezji. Wyobraźnia Zimnego zresztą jedynie przechadza się krawędzią przepaści, bez pokusy samobójczego skoku ani ryzykownego „przejścia”. Sam widok przepaści uczy pokory i wpisuje wiersze w jakiś cudzysłowowy dystans, zaznaczający, że jako niedoskonałe twory języka są jedynym sposobem zbliżenia się do prawdy. Prawdy, którą trzeba (ale której nie można) odkrywać poznaniem pozawerbalnym. I pewnie właśnie dzięki temu powstają te wiersze – jako wiarygodne świadectwa niemocy dotarcia do niej słowem. z posłowia Piotra Michałowskiego