OPIS
Kontynuacja rewelacyjnej Biez wodki.
Aleksander Topolski (ur.1923) dorastał w Horodence, niewielkim mieście w południowo-wschodniej Polsce. Aresztowany podczas próby przekroczenia granicy z Rumunią, spędził ponad dwa lata w radzieckich więzieniach i łagrach, zanim udało mu się dołączyć do formującego się Drugiego Korpusu. Po wojnie ukończył architekturę na Manchester University i pracował w Anglii, Stanach Zjednoczonych, Portoryko i Indiach Zachodnich. Ostatecznie osiedlił się i mieszka w Kanadzie.
W 2011 roku Dom Wydawniczy REBIS wydał pierwszą część jego wojennych wspomnień - Biez wodki.
Topolski zdołał się wyrwać z prawdziwego piekła na ziemi - Związku Sowieckiego z jego więzieniami, obozami pracy, głodem i wszechobecnym absurdem życia. Trafił do armii generała Andersa. Śledzimy jego służbę, codzienne zajęcia w Iranie, Iraku, Palestynie, Egipcie oraz walki Drugiego Korpusu we Włoszech. Wszystko to jednak ciąg dalszy tułaczki, swoistej bezdomności i niepokoju o przyszłość. A przede wszystkim o ojczyznę, o której ciągle pamięta i o którą się bije. Odnalezieni koledzy, nawiązane przyjaźnie, pierwsze miłości i pełne humoru, opowiedziane z dystansem przygody młodego przecież wówczas człowieka pozwalają o tym niepokoju zapomnieć. Ale zawsze tylko na jakiś czas...
"Niektórzy Anglicy w PAC zdradzali dość naiwne spojrzenie na świat. Każdy żołnierz mógł wejść do ich punktu i poprosić o parę kondomów. Ale niejeden Polak prosił o tuzin kondomów, a następnego dnia pojawiał się w tym samym punkcie i prosił o kolejny tuzin. Jeśli dyżur pełnił ten sam angielski żołnierz, robiło to na nim kolosalne wrażenie. Polakom przysparzało to zapewne reputacji nie tyle romantycznych kochanków, ile maniaków seksualnych. Przyczyna tych rzekomo niewyczerpanych męskich możliwości była jednak zupełnie inna. Za swoich rządów Mussolini robił wszystko, żeby nakłaniać Włochów i Włoszki do płodzenia dzieci. Jednym ze sposobów realizacji tych planów było ograniczenie produkcji i sprzedaży kondomów, co przełożyło się w całym kraju na niedobór i wzrost ceny tego chodliwego artykułu pierwszej potrzeby. Rynkowe braki bezwstydnie wykorzystywali cudzoziemscy żołnierze, zawsze łasi na liry".