OPIS
[...] Siedziałam przy oknie, patrzyłam na zegarek. Za godzinę i kwadrans będę w mieście, w którym się urodziłam. Kasia na pewno już stoi przy oknie i wygląda na ulicę. Biegnie do stołu sprawdzić, czy wszystko ustawione dokładnie tak, jak lubiła. Sprawdza, czy woda w czajniku już gorąca i czy nadeszła pora, by kroić ciasto. Jak gorąco. Już zapomniałam, że w Polsce również w sierpniu bywają upały i panuje taki zaduch, jak u nas w czasie chamsinu. [...] Na chwilę otrząsnęłam się. Jak się do niej zwrócę, kiedy otworzy mi drzwi? Od czego zacznę? Która z nas pierwsza wyciągnie rękę? Może powiem: „Dzień dobry, pani Kasiu” lub po prostu: „Jak się masz, Kasiu?”, lub: „Witaj, witaj”. A może będzie tak jak wtedy, gdy przeniosła się z terenu getta i po wielu miesiącach spotkałyśmy się na rynku. Stałam naprzeciw niej zawstydzona i milczałam. Kasia uśmiechnęła się ciepło i spytała: „Jak się masz, Ita?”. I natychmiast potoczyła się rozmowa, jak gdybyśmy się w ogóle nie rozstawały. Fragment książki