Horror to gatunek, który świetnie działa zwłaszcza wtedy, gdy umieszcza przerażające zdarzenia w realistycznych okolicznościach, z którymi moglibyśmy się utożsamić. Często sprawdza się to zwłaszcza w przypadku filmów, seriali, książek, itd., które poruszają temat wiary. W końcu jest ona częścią naszej codzienności i chyba nikt nie chciałby nawet sobie wyobrażać, że grzech może naprawdę sprowadzić na nas działanie złych sił. Ta przerażająca i działająca na wyobraźnię myśl jest jednym z istotnych elementów komiksu, zatytułowanego Diabeł o mojej twarzy.
Akcja komiksu rozpoczyna się w Hiszpanii, lecz jej większa część toczy się w Watykanie w XVIII w. Bohaterem tej opowieści jest zmagający się z kryzysem wiary egzorcysta, ojciec Franco Vieri. W momencie, gdy go poznajemy, toczy właśnie zaciekłą walkę z kolejnym demonem, który stanowi istne ucieleśnienie zła, zwanym Legionem. W zaskakującym zwrocie akcji, nasz bohater przegrywa walką, choć nie do końca, gdyż zostaje uwięziony w ciele egzorcyzmowanego Santiago de Izana. Czy w tych okolicznościach uda mu się odzyskać ciało i pokonać diabła?
Sam punkt wyjścia komiksu, czyli egzorcyzmy i walka z demonem, nie jest najbardziej oryginalny. Ileż to w końcu powstało chociażby filmów, poruszających ten temat, prawda? Wraz z rozwojem fabuły, dostrzegamy jednak jakże oryginalna, dopracowana i angażująca jest to historia. Diabeł o mojej twarzy to bowiem nie tylko samo połączenie horroru i fantasy oraz walka dobra ze złem. To także przedstawienie upadku moralności kościoła katolickiego i przestroga przed wspomnianym złem, które może być bliżej niż możemy się tego spodziewać.
W komiksie odnalazłem najlepsze elementy z wielu innych historii o podobnej tematyce, jak chociażby Egzorcysta Friedkina, czy Omen Donnera. Zacznijmy od tego, że Diabeł o mojej twarzy to bardzo klimatyczna i mroczna historia. Siły zła naprawdę wylewają się niemal z każdej strony tej obrazkowej opowieści. Czytając, wręcz czułem obecność nieczystych mocy i w wielu momentach fabuła przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Tylko, że jednocześnie, ta aura sprawiała, że byłem jeszcze ciekawszy tego, czy ojciec Vieri będzie w stanie pokonać demona.
Z mrocznym klimatem wspaniale współgrają ilustracje Alexa Cormacka, który doskonale wykorzystuje zwłaszcza odcienie czerwieni i czerni, podkreślając nie tylko obecność demona, lecz również jego krwawe działania, gdy w ciele ojca Vieriego dostaje się na teren Watykanu i zaczyna siać niepohamowany chaos. Czuć tę piekielną obecność, nawet gdy Legion nie pojawia się w poszczególnych fragmentach komiksu. Warstwa wizualna jest naprawdę oszałamiająca, dodatkowo podkreślając mroczne strony Państwa Kościelnego.
Wyjątkowo spodobał mi się również sposób przedstawienia kleryków i księży stojących na samym szczycie hierarchii kościoła katolickiego. Komiks nie boi się pokazywać mrocznych stron świata osób, których misją jest głoszenie Słowa Bożego i w jakimś sensie także walka ze złem. Widzimy z jaką łatwością, na przykładzie Legiona, jego siły są w stanie przedostać się nawet w najświętsze miejsce, siejąc chaos, rozwiązłość i rozpustę.
Diabeł o mojej twarzy to wciągająca lektura. Mroczny klimat, krwawa rzeź urządzana przez demona, trzymająca w napięciu krucjata ojca Vieriego i jego tajemnicza przeszłość, powiązana z zaskakującym zwrotem akcji w finale komiksu. Z pewnością będzie to gratka dla miłośników horroru, oryginalna, dająca do myślenia i przerażająca.
Autor: Z innego świata Data: 18.03.2025