Niestety, nie zdążymy dostarczyć tego produktu przed Świętami

Mam na imię Józia.

okładka

Mam na imię Józia.

Inpost Paczkomaty 24/712,99 zł
Kurier Inpost12,99 zł
Kurier FedEx13,99 zł
Odbiór osobisty0 zł

Przy płatności za pobraniem do ceny wysyłki należy doliczyć5,00 zł

Wysyłka zagraniczna

Dostępność: 1 dzień roboczy

DODATKOWE INFORMACJE

  • Format:217x305 mm
  • Liczba stron:114
  • Oprawa:twarda
  • Druk:cz.-b.
  • ISBN-13:9788396719225
  • Data wydania:30 wrzesień 2024
  • Numer katalogowy:620900

PRODUKT NALEŻY DO KATEGORII

ZOBACZ PRZYKŁADOWE PLANSZE

przykładowa plansza
przykładowa plansza
przykładowa plansza
przykładowa plansza

RECENZJEjak działają recenzje?

Bardzo trudno jest opowiadać o trudnych czasach.

Bardzo trudno jest opowiadać o trudnych czasach, zwłaszcza wtedy, gdy trzeba opisać ludzkie dramaty, dylematy moralne, decyzje, które mogły kosztować życie. Tak wiele spraw zbiega się w nić życia i śmierci. Sławomir Zajączkowski nie pierwszy raz podejmuje trudne tematy. Wraz z Krzysztofem Wyrzykowskim stworzył wiele komiksów dotyczących historii Polski poprzedniego wieku. Razem opublikowali serię o żołnierzach wyklętych „Wilcze tropy”, cykl o różnych akcjach zbrojnych i sabotażowych polskiego podziemia „W imieniu Polski Walczącej” oraz kilka innych tytułów. Tym razem Zajączkowski, przy współpracy z innym rysownikiem - Robertem Konsztatem, podjął temat rzezi Wołyńskiej. To temat drażliwy, pomijany milczeniem, niewygodny, bo… nie został rozliczony. I nie chodzi tu o domaganie się czyjejś krwi, zemsty, wydania oprawców (z których żyją już może nieliczni). Tak naprawdę chodzi o ocalenie prawdy, o oddanie czci poległym. Nazwania zbrodni po imieniu. Politycy nie lubią takich tematów, a ci, którzy je podejmują, mają skłonność do tego, by traktować te sprawy jako kartę przetargową w dyplomatycznych układach. Gdzieś tam jednak oprócz wielkich spraw, patriotycznych haseł, wielkich państwowych interesów i nacjonalistycznych zaszłości, żyli zwykli ludzie. Tak zwykli, jak tylko zwykłym być można. Ich świat kończył się na opłotkach rodzinnej wioski. Czuli się u siebie, i jedni i drudzy, Ukraińcy i Polacy. Pomagali sobie, byli wrażliwi na krzywdę drugiego, umieli współpracować. Taki świat chcą Autorzy pokazać. Spotykamy szarą codzienność. Gdzieś do wioski przenikają polityczne wydarzenia, ale jakby nie do końca dotykają jej mieszkańców. Ktoś, coś, gdzieś, a my tu mamy swoje życie. I nic się nie zmieni. Czytamy nawet o swatach polskiego chłopaka i ukraińskiej dziewczyny. Młodzi mają się ku sobie i różnice narodowe, językowe czy kulturowe nie mają wielkiego znaczenia. Aż w pewnym momencie pojawia się dwóch wyrostków. To młodzi Ukraińcy, którzy sieją ferment i nieufność w ukraińsko-polskim sąsiedztwie. Organizują jakąś akcję i zapowiadają, że wkrótce z Ukrainy przepędzą Lachów. Potem mają miejsce pierwsze incydenty. Pobito pewnego staruszka, bo był Polakiem. Jeden batiuszka przestrzega i rzuca klątwę na agresorów, inny błogosławi siekiery, widły i zachęca, by Ukraińcy szli na Lachów. Następuje eskalacja przemocy. Atmosfera się zagęszcza. Coraz więcej rozbojów. Aż w końcu dochodzi do pogromu. Okrutnej masakry, która nie oszczędza nikogo. Powtórzę: bardzo trudno jest opowiadać o trudnych czasach. Autorzy próbują pokazać, że byli też dobrzy ludzie po stronie ukraińskiej, a w końcówce komiksu Hałynka, ukraińska narzeczona Bronka, ratuje całą jego rodzinę. Nieliczni Polacy, którzy ocaleli z pogromu, odchodzą na zawsze z rodzinnej wioski, żałując, że tu wcześniej zostali. Komiks czyta się szybko, ale opowiedziana w nim historia pozostaje w pamięci na długo. Może właśnie dlatego, że jest taka zwykła. Są ludzie, którzy mają swój spokojny, ułożony świat, podkreślmy, że są to konkretni ludzie. Zaczynamy ich nawet lubić, trochę się uśmiechamy, gdy popełnią jakąś gafę, współczujemy, gdy do brzuchów zagląda głód. Ale jest w nich wiele dobra. Wspierają się. Gdy jednym brakuje chleba, drudzy się nim dzielą. Ten świat zostaje nagle zburzony. To trudne, bo widzimy cierpienie konkretnych ludzi, a nie anonimowych ofiar. W komiksie pojawia się jeszcze tytułowa Józia, która nic nie mówi, ale widać, że nosi w pamięci jakieś traumatyczne przeżycie. Domyślamy się, że ocalała z innego pogromu, świadczy o tym jej wrażliwość na wiszącą w powietrzu tragedię oraz krwawa rana na plecach. Dopiero na końcu tajemnicza znajda przemawia ratując polskie dziecko. Mówi mu, że ma na imię Józia. Tak po prostu. Postać ta niesie w sobie jakąś antycypację, czujemy, że wydarzy się coś tragicznego, ilekroć pojawia się w komiksowych kadrach. Strona graficzna komiksu pasuje do zamysłu fabularnego bardzo dobrze. Szarość życia jest oddana przez czarnobiałe ilustracje. Tekstu jest niewiele, komiks nie jest przegadany, a przecież mogła stać przed autorami taka pokusa. Twarze bohaterów są do siebie niekiedy dość podobne, co oddaje przeciętność urody umęczonej pracą i kołowrotem wiejskiej codzienności. Autorzy nie pomijają okrucieństwa, ale też nie kłują nim w oczy. W komiksie umieszczono sceny mordów, niekiedy nawet bardzo drastyczne i okrutne, ale też nie ma tu przesadnego epatowania zbrodnią. Krew szybko wsiąka w ziemię, nie leje się z kadrów. A jednocześnie odczuwamy ogrom zła i nienawiści, jakiejś wielkiej krzywdy i niesprawiedliwości, jaka spotkała polskich mieszkańców Wołynia. Komiks na swój sposób jest przestrogą. Na tym polega uniwersalizm tej opowieści. To wszystko może znowu się wydarzyć, jeśli ludzie pozwolą zatruć swój umysł, zasiać nieufność, a następnie nienawiść do drugiego człowieka poprzez jakąś ideologię. A wtedy kij i pretekst zawsze się znajdzie. Człowiek jest zdolny do heroizmu, ale też do najgorszych zbrodni. Granica pomiędzy jednym a drugim nie przebiega pomiędzy narodowościami, ale w ludzkim sercu. A z drugiej strony, opowieść „Mam na imię Józia” mówi o konkretnych ludziach i konkretnych wydarzeniach, które trzeba rozliczyć, jeszcze raz opowiedzieć, stanąć w prawdzie, by potem spróbować przebaczyć.

Autor: Piotr Kaczmarek Data: 07.10.2024
Nieliczne komiksy o ludobójstwie na Wołyniu

Inicjatywa godna pochwały. Powinno być zatrzęsienie od komiksów na ten temat. Mogłaby ukazać się też wersja rosyjskojęzyczna. Może któryś z wielu Ukraińców żyjących w Polsce przeczyta i dowie się prawdy.

Autor: Karzeł kokainista z zachrypłym głosem będzie niezadowolony Data: 12.10.2024

DOSTAWA

DARMOWA dostawa powyżej 299 zł!

Realizacja dostaw poprzez:

  • ups
  • paczkomaty
  • ruch
  • poczta

OPINIE

Nasza strona używa plików cookies, w celu ułatwienia Ci zakupów. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności

© 2006-2024 Gildia Internet Services Sp. z o.o. and 2017-2024 Prószyński Media Sp z o.o. PgSearcher