Strona graficzna - świetna. Rysunki jednego spodobają się bardziej, drugiego mniej, ale to dla mnie bardzo duży atut. Fabuły lepsze, gorsze. Czasem chyba chciano wrzucić zbyt wiele informacji, a nie zawsze jest to od razu czytelne i fabuła traci płynność. Nie wiem, dlaczego jeden z Indian to Two Bones, inny White Eagle skoro mamy nazwy rodzime np. Tenskwatawa, a i polskie jak Rodzące się liście. Ta ostatnia jest imieniem Indianki - irokeskiej księżniczki (!) jak raczono napisać. Jaki był związek imienia Lozen z kradzieżą koni, nie wiemy. Nie istniało plemię Mogeganów (raczej Moheganów), niebiescy żołnierze to w naszej literaturze niebieskie kurtki, Apacze jedzący z menażek też to dziwne. W historii Deriba (chyba najsłabszej graficznie, przywodzi na myśl Raczkiewicza) pojawia się Wódz Józef i Grzmot, który przetacza się przez góry. Problem w tym, iż ten drugi też nazywał się Wódz Józef, jak ojciec i pod tym imieniem jest znany. To budzi konfuzję. W Tańcu Słońca mężczyźni mieli raczej przepaski, a nie huśtali na wietrze swoje utensylia. Szukałem poezji albo sensu w opisie: "Szkieletowe cienie, które zdawały się sunąć po grzbiecie dwóch psów, tam na zachodzie" Nie znalazłem. Suwały od ogona do łba i z powrotem? Podsumowując. Fabularnie jest dobrze, lecz nie super. Trochę wszystko rwane, a teksty orła między historiami ni przypiął, ni przyłatał.
Autor: ToryohneData: 16.09.2023
Solidna dawka westernu
Tytuł albumu dość dosadnie wskazuje, kto jest głównym bohaterem dzieła. Nie jest to jednak historia, tylko jednego przedstawiciela rdzennych mieszkańców Ameryki. Mamy tu do czynienia ze zbiorem szesnastu rozdziałów ukazujących dzieje Indian i Ameryki w ciągu wielu lat.
Każdy z historii to jednak zaledwie kilka stron. Trudno więc tutaj pisać o zwięzłej i głębszej fabule. Takowej na kilkunastu-kilkudziesięciu kadrach po prostu nie da się zawrzeć. Poszczególne rozdziały należy traktować jako krótkie epizody, których mianownikiem wspólnym jest naturalizm, mrok, brutalność i wyrazista emocjonalność. To właśnie ta mieszanka sprawia, że całość jest zaskakująco mocno angażująca i czyta się ją dość przyjemnie.
Scenarzysta Tiburce Oger we współpracy z Hervém Richezem starają się zaprezentować mocno złożone relacje pomiędzy rdzennymi Amerykanami a europejskimi osadnikami, które niestety często prowadziły do tragedii. Każda z historii przenosi nas do innego okresu (nie są one ułożone chronologicznie – co trochę przeszkadza), począwszy od pierwszego spotkania z białym człowiekiem (1540 – podbój kontynentu przez Hiszpanów) aż do roku 1922. Poszczególne epizody ukazane są w sposób bardzo autentyczny. Wyraźnie widać, że twórcy odpowiednio przygotowali się do stworzenia tego dzieła, przeprowadzając szeroko zakrojone badania, starając się tym samym, aby scenariusz był wierny historii.
Twórcy w subtelny i przemyślany sposób poruszają także tematy dyskryminacji, niesprawiedliwości i strat kulturowych. Pokazują niszczycielskie konsekwencje przybycia osadników na rdzennych Amerykanów. Przewracając kolejne strony komiksu widać jednocześnie, że potrafią być również wobec nich na swój sposób krytyczni. Ich brak umiejętności zjednoczenia się sprawił, że nigdy nie byli oni w stanie pokonać „białego człowieka”, w końcu ostatecznie godząc się ze swoją porażką i pewnego rodzaju zniewoleniem...
Autor: PopKulturowy KociołekData: 21.09.2023
DOSTAWA
DARMOWA dostawa powyżej 299 zł!
Realizacja dostaw poprzez:
OPINIE
Nasza strona używa plików cookies, w celu ułatwienia Ci zakupów. Więcej informacji znajdziesz w
polityce prywatności