„Aberzen” to jeden z najbardziej niezwykłych komiksów science-fiction ostatnich lat. Marc N’Guessan stworzył unikatową historię kosmicznej inwazji. Inwazji rozgrywającej się w czasie, poza czasem i na wielu planetach. Inwazji zagrażającej wszelkim żywym istotom. Do ostatniej strony nie będziecie wiedzieć, kto po czyjej jest stronie i jakie przyświecają mu cele. Często poczujecie się zagubioni, tak jak główny bohater, ale – tak jak i on – nie będziecie mogli  doczekać się odpowiedzi na wszystkie pytania.

 

Styl graficzny „Aberzena” to pełen detali mariaż podejścia do komiksu Moebiusa („Incal”, „Arzach”) i Regisa Loisela („W poszukiwaniu ptaka czasu”). W rezultacie autor naprawdę oferuje czytelnikowi przygodę w innym świecie.

 

Hotis należy do rasy podobnej do niedźwiedzi. Żyje na swojej planecie we względnym spokoju, kierując jedną z wielu kopalni. Jego życie nabierze jednak sensu dopiero po jego śmierci. A ginie już na początku historii – podczas starcia z odrodzonymi po wiekach krekerami, czyli mityczną rasą insektoidów. Trafiając do kamiennego jaja, Hotis przenosi się na inną planetę. O tym, że powinien być martwy, przypomina mu wielka dziura w piersi. Tu trafia też na dziwne istoty – Janko, Ono, Ana i Aberzena – które czekają na niego jak na… zbawienie.