Kupować, bo znowu będzie płacz że się wyprzedał :)

W pierwszym dniu możliwości zamawiania poszło 500szt, brać póki jeszcze jest możliwość, bo serio szybko znika.

Tym razem kupiony w przedsprzedaży, zniknął jeszcze przed datą premiery 😱

5 gwiazdek za komiks, 0 za podejście wydawnictwa. Wcześniej kupowałem niemal wszystko, co wydawali. Na spokojnie. Teraz... Za stary jestem, żeby brać udział w sztucznie wykreowanym wyścigu o (pseudo)ekskluzywny towar. Nie chcą moich pieniędzy, to "oddam" je komuś innemu. Niepokoi mnie w tym to, że tyle osób daje się w to wkręcać. Chyba czas na powrót list kolejkowych i ślęczenie od świtu do nocy pod sklepem. Widać, że niektórym tego bardzo brakuje. Tej radości, że udało się kupić np. tak ekskluzywny towar jak papier toaletowy. :-) PS. Ten sam komentarz mógłbym zamieścić pod Button Manem, ale zamieszczam tu, ponieważ jedną głupotę można wybaczyć, powtórki trzeba piętnować.

Jeszcze nie ma premiery, a już nie ma w sprzedaży!! Ile tego wydrukowali? Dwie sztuki?

Całego świata nie zwiedzę. Komiksów wszystkich wydawnictw też nie przeczytam Studio Lain - zapamiętam i będę już omijał - dziękuję za pomoc w selekcji. Poczytam tych, którzy szanują czytelników.

Najłatwiej obrażać wydawcę za to że janusze z allegro wykupili nakład - jak by miał na to wpływ albo jak by to się przekładało na ocenę samego komiksu jakoś. Oczekują że wydawca będzie ich szanował a sami się obrażają jak małe dzieci. Zdradzę Wam sekret - jeśli nakład się wyprzedał to wydawca i tak już nie potrzebuje waszych pieniędzy. Nie musicie mieć każdego komiksu. A dodatkowo wydawca widzi problem i zapowiedział że będzie zwiększał stopniowo nakłady (a nakłady wcale nie są mikroskopijne - są polskie wydawnictwa które wydają komiksy w mniejszych). Sam komiks jest całkiem porządny, czytało się go nieźle. Wydaje mi się że 4/5 to uczciwa ocena. Mógłbym dać 5 żeby wyrównać za te obrażone komentarze ale szkoda zniżać się do ich poziomu. 200zł na allegro komiks nie jest wart ale jeśli pojawi się jeszcze jakoś w swojej oryginalnej cenie to warto się zainteresować.

Rewelacja. Połknąłem w jeden dzień. Dla Gildii 15 gwiazdek za pakowanie. Pełna profeska.

Cóż, ja też zdradzę Ci sekret: w przypadku prywatnej działalności nie ma takiego zjawiska jak nie potrzebuje już pieniędzy klienta. Handel wymaga szacowania potrzeb rynku. Gdyby nie było niedoboru, "janusze" nie byliby w stanie wykupić nakładu. Ba, nie byliby tym zainteresowani. I, tak, klient ma prawo zrezygnować z zakupów u kogoś, jeśli zastaje puste półki. To nie jest obrażanie się tylko wyrabianie sobie opinii o usługach, towarze czy samym przedsiębiorcy. Jak mądrze napisał kolega wyżej, nie zwiedzę całego świata i nie przeczytam wszystkiego.

Pomijając tutaj komentarze na temat samego wydawnictwa i ich podejścia do preorderów - co jest w pewnym sensie zrozumiałe *być może w ten sposób próbują sobie poradzić z kryzysem* a to raczej wydawnictwo do dużych nie należy, i nie drukuje dużych nakładów. Warto przede wszystkim skupić się na samym komiksie. Kolejna pozycja od Studia Lain, którą już czytałem w wersji angielskiej. Jest to typowy westernowy komiks - koncepcja starego westernu, napady, masakry, przygarnięte dziecko. Dziecko dorasta. Typowe jak na western prawda? Jeśli ktoś szuka czegoś takiego z pewnością powinien sięgnąć po ten komiks. Projekty graficzne są "specyficzne" - niby jest wszystko ok, choć nie da się ukryć, że wiele elementów nie ma odpowiedniej szczegółowości i dopracowania. Dotyczy to przede wszystkim twarzy - którym brakuje emocji. Brak też większej głębi postaci. Jest w porządku, ale brakuje tutaj typowego nakreślenia charakterów bohaterów, co w zrozumieniu samej fabuły kompletnie nie przeszkadza. Nie jest to w żadnym razie komiks rewolucyjny w swoim gatunku. Jest taki jak większość znanych pozycji westernowych, trochę brutalnie, prosto, z plot twistem tu i ówdzie wyjaśniającym nam "dlaczego". Typowa sielanka oko za oko, ząb za ząb. Na pewno jest mniej wymagający i mniej oryginalniejszy od takich dzieł jak Comanche, Blueberry, Durango. Dla tych co chcą koniecznie przeczytać - śmiało, na pewno miło spędzicie ten czas.

Trochę zwlekałem z odpakowaniem i przeczytaniem no i w końcu nadszedł ten moment. Po bardzo dobrym Cynglu i niezłym Bractwie Kraba, przyszedł czas na miernego Catamount. Pierwsza historia w stylu westernów z lat 60 ubiegłego wieku z historią prostacką z zadatkami na prostą. Postacie rysowane ciężko i sztywno z bardzo pokrzywionymi twarzami, chciałbym napisać że jak u Picassa ale to było by okrutne, dla niego. W rysunkach brakuje lekkości ruchu jest kanciasto, a rzeczywistość przepuszczona jest przez pryzmat deformacji. Bardzo słaba część. Dalej jest ciut lepiej ale nadal fabuła jak z westernów z Pro7, nadal w okolicach dna. Koszmarne były tłumaczenia rysunkowe fabuły w końcowej części, zabieg jak dla mnie po prostu kretyński, a rysunkowo naprawdę średnio. Komiks jest dla entuzjastów gatunku, bo nie ma w nim niczego co można by zapisać na plus. Nudny, banalny z przewidywaną historią, dosyć brzydko rysowany, szczególnie pierwszy zeszyt. Nie warty tych pieniędzy ale za to ładnie wydany. Gildia jak zwykle sprawiła się bardzo dobrze.

Jak Catamount jest brzydko narysowany, to ja jestem księdzem!! Do reszty tych pseudo-zarzutów, aż nie chce mi się odnosić w ogóle... I nie trzeba być żadnym zwolennikiem westernów, żeby sięgnąć po ten komiks, ja od zawsze nie lubiłem westernów i jakoś mi się podobało! Takie typowe pierdzielenie...

Polecam