Rok 2122, gdzieś w Ameryce Północnej. Na jałowej, spalonej słońcem Ziemi najwyraźniej wyzbyto się pokoju oraz mądrości. Stary, cywilizowany świat ustąpił miejsca chaosowi i ubóstwu, przemocy i zdziczeniu. W westernowym anturażu, wśród prowizorycznych baraków pomieszanych z nowoczesnymi panelami słonecznymi, koniec z końcem próbują wiązać członkowie autonomicznej wspólnoty. Ich główny cel to poszukiwanie wody. Młody Joshua jest zakochany w Margot, siostrze Sylvia, brutalnego nastolatka znajdującego przyjemność w pastwieniu się nad nim. Sylvio należy do klanu ze wzgórz, który umacnia swoją władzę, siejąc strach wśród pozostałych mieszkańców. Pewnego dnia w tym postapokaliptycznym świecie mają miejsce dziwne wydarzenia. Kiedy ojciec Joshuy i jego ekipa prowadzą prace przy stacji wodnej, zostają zaatakowani przez eteryczne istoty, które pojawiają się znikąd... Autorem „Elecboya”, nowej sagi science-fiction, jest francuski twórca Jaouen Salaün, który udanie łączy realistyczną kreskę z zabarwioną oniryzmem fikcją.
Każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po recenzowany album, już po kilku pierwszych stronach zauważy mocne inspiracje takimi hitami jak: Mad Max, Prometeusz oraz twórczością Philipa K. Dick’a czy Enki Bilala. Autor sięga więc po pewne sprawdzone i dosyć klasyczne motywy postapo/sci-fi starając się z nich ulepić ciekawą, ale niekoniecznie rewolucyjną historię. Wtórność (nie bójmy się użyć tego określenia) niektórych wątków wcale nie umniejsza tytułowi, w którym drzemią naprawdę spore pokłady fantastycznej rozrywki. Pierwszą z zalet komiksu jest na pewno niezwykły klimat dzieła. Śledząc losy młodego bohatera, dosłownie na każdej stronie odczuwamy zagrożenie ze strony wyniszczonego świata i beznadzieję wylewającą się z ludzi, dla których każdy dzień to nowa walka o przetrwanie. Uwag nie można mieć również do naprawdę dobrze napisanych postaci, których emocje i zachowania skrywają fabularną głębię, którą każdy będzie musiał odkryć samemu.
Nie wszystko jest tutaj jednak idealne. Wprowadzając wątek wspomnianych już istot zagrażających ludziom, twórca nie przyłożył się nadto to odpowiedniego zaprezentowania scen akcji, którym brakuje dynamizmu (ocena subiektywna). Przeciętnie prezentuje się również wątek miłosny (przynajmniej jak na razie), który jest troszkę zbytnio schematyczny.
Niedociągnięcia te nikną jednak całkowicie pod genialnie prezentującą się oprawą graficzną. Rysunki to małe komiksowe dzieła sztuki. Artysta łączy tutaj ultrarealizm (każdego elementu dzieła od postaci po tła) z technologicznym ekspresjonizmem. Do tego dochodzą jeszcze dopracowane cienie, świetne kadrowanie, zabawa światłem i doskonałe dopasowanie kolorów.