Sporo seksu, nawet potwory mają wielkie ekhm... Krągłości. Fabuła pozbawiona sensu. Bohater poznaje kogoś zabija, uprawia seks i tak w kółko. Jedyne co mi się podobało, to rysunki.

Jeden z naszych rodzimych krytyków napisał, że Druillet narysował ten komiks dla magazynu "Metal Hurlant". To nieprawda. Komiks powstał wcześniej niż magazyn, ale widać w nim fascynację opowieściami fantasy (świat przedstawiony i zakapior - barbarzyńca jako bohater, a także obecność magii, potworów i takich tam). Jest w nim też wyraźnie widoczna fascynacja amerykańskim undergroundem: komiks jest wulgarny, brutalny, narysowany celowo brudno i nieładnie, pełno w nim wulgarnych dowcipów. Druillet zakpił sobie tutaj z opowieści o Conanie Barbarzyńcy: jego bohater jest prawdziwym zbirem, gwałcicielem i mordercą, którego nie sposób polubić i to jest jego największym atutem. Jest to tytuł na trwałe wpisany w historię komiksu, ale nie jest to tytuł dla każdego.

Mi się podobał, chociaż wolę w komiksach inny typ rysunków