Syrena z Manhattanu to już ósma część serii „Ekho. Lustrzany świat”, która ukazuje się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Taurus Media. Pora więc sprawdzić jak wypada „lustrzany świat” po prawie dwuletniej nieobecności i czy fani zostali odpowiednio nagrodzeni za tak długie czekanie.
Na samym początek krótkie rozjaśnienie ogólnego zarysu fabularnego dla kogoś, kto nie miał jeszcze okazji obcowania z serią. Bohaterowie dzieła Fourmille Gratule i Yuri Podrov w wyniku pewnych zdarzeń zostali wciągnięci do lustrzanego świata Ziemi, gdzie wszystko jest mocno niesamowite. W wielkich miastach-państwach tętniące życie nacechowane jest sporą dawką fantazyjnej treści, gdzie latające smoki „pasażerskie” czy wagoniki metra umieszczone na plecach dziwnych morskich stworzeń, to zupełna normalność. Do tego trzeba jeszcze doliczyć tajemnicze Preshauny, które posiadają ogrom władzy w swoich włochatych kończynach.
Jeśli fani tytułu liczyli, że po długiej przerwie ósma część przyniesie jakieś odpowiedzi fabularnego, to będę oni bardzo mocno zawiedzeni. Scotch Arleston nie ma na razie zamiaru rozwijać poruszonych wcześniej wątków i czegokolwiek mocniej wyjaśniać. Nadal stawia on na pojedynczą zamkniętą historię, która potrafi być jednak dosyć ciekawa. Tym razem Fourmille wykorzysta swoje paranormalne zdolności, aby wyjaśnić sprawę pewnej zbrodni. Bohaterka cierpi bowiem do dość specyficzną przypadłość, w wyniku której słysząc dźwięk odkorkowywanej butelki, jej ciało zostaje opętywane przez duszę zmarłej osoby. W recenzowanym tomie dusza denata, która zawładnie jej ciałem, należy do pewnego niebywale szanowanego sommeliera Alexandra. Dwójka bohaterów musi więc wyjaśnić tajemnicę zbrodni, nieustannie będąc na tropie mordercy. Cała sprawa nie będzie jednak nazbyt prosta, szczególnie że sami stają się oni głównymi podejrzanymi o dokonanie tego morderstwa.
Zaserwowana tutaj historia jest niewątpliwie prosta w swoich założeniach, ale bardzo przyjemna w odbiorze. Scenarzysta potrafi z owej prostoty wyciągnąć naprawdę solidne pokłady rozrywki i niejednokrotnie nas mile zaskoczyć. Na czterdziestu ośmiu stronach tytułu, umieszcza on solidną porcję lekkiego, rozrywkowego kryminału, doprawionego wyczuwalną szczyptą dobrego humoru i solidną dawką mocno fantazyjnej treści (która jest znakiem rozpoznawczym całej serii). Jest więc to lekka, łatwa i bardzo przyjemna komiksowa lektura.
Niewątpliwie najważniejszym elementem dzieła jest jego oprawa graficzna. Alessandro Barbucci, do spółki osobami odpowiedzialnymi za kolor (Luc Perdriset, Nolween Lebreton), kolejny raz pokazuje swój kunszt. Niebywale bogaty w detale kolorowy lustrzany świat, przesycony elementami fantasy, zachwyca niemal przy każdym kadrze. Taka forma rysunków doskonale pasuje do treści albumu, ukazując zarówno przepych, jak i mroki Nowego Jorku.
Tak jak zostało to już wspominane, Syrena z Manhattanu jako ósma część cyklu niewiele rozjaśnia w kwestii niektórych wątków fabularnych, nadal jest to jednak pozycja, po którą warto sięgnąć. Zadowolenie z chwili komiksowej rozrywki powinni być zarówno fani cyklu, jak i miłośnicy talentu Barbucciego. Śmiało po tytuł mogą sięgnąć również odbiorcy nieznający wcześniejszych odsłon (chociaż pewne niuanse historii mogą im umknąć).
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 08.10.2020