Komiks ten kupiłem zachęcony opisem, że jest to arcydzieło sztuki komiksowej. Niestety jak dla mnie jest to jeden z najgorszych komiksów ze Studia, niżej oceniam jedynie Krew Satanusa. Pochwała należy się jednak za samo wydanie, powiększony format oraz bardzo dobrej jakości papier.

Rozczarowałem się tym komiksem. Ma swoje momenty, kilka ciekawych metafor (kojarzyć się może m.in. z „Niebem nad Berlinem”) i kadrów, ale ogólnie jest to rodzaj mało czytelnego strumienia świadomości, który niespecjalnie sprawdza się jako komentarz, czy podsumowanie XX wieku. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Lekturze towarzyszyła rosnąca irytacja, która osiągnęła apogeum wraz z jej zakończeniem i uświadomieniem sobie, że wydałem na tę wątpliwą przyjemność niemal sto złotych. Nie polecam.

Jestem pod dużym wrażeniem tego komiksu. W historii spodziewać się można niepewności i braku jednoznaczności (bez odpowiedzi na tacy). Komiks kojarzy mi się mocno z Niebem nad Brukselą Yslaire'a. Wyczuwam też tu niektóre motywy podobne do tych z Wojny Sambre'ów. Dla mnie ta wizja (bo ten komiks to nie tylko komiks) i jej wykonanie to bardzo wysoki poziom artystyczny (w dobrym znaczeniu tego słowa; nie sztuka dla sztuki). Bardzo ładne polskie wydanie.

Pomimo sporej dawki przekazu komiks nie jest przegadany, ani zbytnio przeintelektualizowany. Zagmatwana akcja jak niezłym filmie. A rysunki to arcydzieło.

Frank Stern aka Piotr Łuszcz, Frank Stern aka Ich bin ewig. 11 września-natychmiastowa konotacja z Williamem, więc włączam i czytam, i moja depresja się pogłębia.

Treść zdecydowanie dla dojrzałego odbiorcy. Rysunki maestria!!!

90 zł za jeden z najważniejszych, najambitniejszych i rozwalających łeb komiksów to zaiste uczciwa cena.