Wielki powrót rosłego Cymeryjczyka pod skrzydła Marvela okazał się strzałem w dziesiątkę. Conan z miejsca przebił się do głównego nurtu, stając się pozycją zapewniającą firmie sowite dochody. Nikogo nie powinno to dziwić, szczególnie biorąc pod uwagę kilka naprawdę bardzo dobrych komiksów, które się ukazały (np. Życie i śmierć Conana). Pora sprawdzić jak na tym tle wypada nowa seria Conan – Miecz barbarzyńcy, którą na rodzimy rynek dostarcza wydawnictwo Egmont.
Dwudziestoletni barbarzyńca stojący dopiero o progu swojego burzliwego życia, po krwawej i wyniszczającej bitwie morskiej, trafia na pokład statku piratów, parających się handlem żywym towarem. Jego opłakany stan zdrowotny i zakucie go w ciężkie kajdany, wcale nie oznacza, że załoga może czuć się bezpiecznie. Dzięki pomocy skutego z nim współwięźnia (Suty) i ponadprzeciętnym zdolnościom regeneracyjnym swojego ciała, szybko wraca on do odpowiedniej formy. Wtedy piraci przekonują się, że pomysł jego wyłowienia z bezkresu morskich wód, był jednak bardzo głupi. Eksterminacja kolejnych oponentów i ucieczka wraz z towarzyszem ze zniszczonego okrętu staje się tylko początkiem nowej przygody. Odrywa on bowiem ślady tajemniczego kultu i ogromnego skarbu. Początkowe ślady prowadzą na wybrzeże Stygii, gdzie Barbarzyńca będzie miał dosyć liczną okazją pokazania swoich zdolności bitewnych i ogromnego szczęścia. Tym bardziej że owym skarbem interesują się również wyznawcy czarnoksiężnika Kogi Thuna, który nie ma zamiaru tolerować konkurencji.
Nie ma co ukrywać, że scenariusz stworzony przez Gerry'ego Duggana do najbardziej ambitnych i pomysłowych nie należy. W żadnym jednak przypadku pokazanej tutaj historii nie można nazwać złą czy też zaliczyć jej do grona przeciętniaków. Wręcz przeciwnie, mocno widowiskowy i awanturniczy charakter fabuły to solidny ukłon w stronę zagorzałych fanów literackiego oryginału, którzy po lekturze komiksu powinni przez pewien czas chodzić z szerokim uśmiechem na twarzy. Założenie od samego początku było bardzo proste, stworzenie widowiskowego, klimatycznego i mocno rozrywkowego przedstawiciela gatunku heroic fantasy (czyli dokładnie tego, co cechuje twórczość Roberta E. Howarda). Patrząc na album przez właśnie ten pryzmat i dodatkowo biorąc pod uwagę wcześniejsze „przeciętne” dzieła scenarzysty (może poza kilkoma tomami Deadpoola), można śmiało napisać, że „Kult Kogi Thuna” to pozycja naprawdę godna uwagi.
Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się tutaj mocna akcja, która stanowi podstawę całego albumu i może stanowić zachętą dla miłośników szeroko pojętego fantasy. Dodatkowym plusem jest również, fakt pokazania tutaj zamkniętej historii, która nie wymaga doskonałej znajomości całego uniwersum. Nie oznacza to jednak, że scenarzysta nie pokusił się o dodanie kilku smaczków, które wyłapią jedynie najwięksi fani Cymeryjczyka. Znaleźć można tutaj kilka odniesień do bogatej historii wykreowanego świata (chociażby wzmianka o wojnie pomiędzy zmiennokształtnymi i ludźmi, która pustoszyła ziemie na długo przed nastaniem ery hyboryjskiej). Mały dla wielu potencjalnych odbiorców nic nieznaczący dodatek, pokazujący jednak, że Duggan przyłożył się do powierzonego mu zadania.
Poprawna historia to jedno, nie można jednak zapomnieć o odpowiedniej warstwie artystycznej, która zawsze stanowi ważną część komiksu. W tym przypadku Ron Garney (szkic i tusz) postawił na mocną, wyrazistą kreskę, która jest tutaj podstawą dosyć surowego stylu. Jednych to zachwyci, innych całkowicie odrzuci, na pewno jednak nadaje tytułowi wyrazistego iście Conanowskiego klimatu. Rysunku pojawiające się w kolejnych kadrach łączą w sobie nutkę typowo amerykańskich marvelowskich dzieł ze szczyptą europejskiego artyzmu. Garney skupia się tutaj głównie na dynamice wydarzeń z pierwszego planu, więc o wyrazistych tłach można tutaj całkowicie zapomnieć. Uzupełnieniem prac jest odpowiednio dobrana paleta barw (Richard Isanove), do której kompletnie nie ma się do czego przyczepić.
Conan – Miecz barbarzyńcy: Kult Kogi Thuna, to kolejny naprawdę bardzo dobry album pod szyldem Marvela, który powinien zainteresować zarówno fanów szerokie pojętej fantastyki, jak i wiernych wyznawców twórczości Howarda. Jeżeli poziom kolejnych pojawiających się tytułów będzie równie dobry, to powrót Conana do macierzy był naprawdę genialnym posunięciem.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 10.06.2020