Każde nawet najbardziej niszowe dzieło, jeśli tylko reprezentuje wysoką jakość, ma szanse zaistnienia na szerokich wodach popkultury. Najlepszym przykładem owych słów jest seria Head Lopper, której trzeci tom debiutuje właśnie na rodzimym rynku. Dzieło Andrew MacLeana w stosunkowo krótkim czasie, dzięki swojej rozrywkowej formie zjednało sobie spore grono miłośników komiksów. Czy tak też będzie w przypadku najnowszej odsłony?
Norgal nieustannie przemierza niezbyt gościnny świat w poszukiwaniu informacji o swojej przeszłości. Jego wiernym „towarzyszem” staje się ucięta głowa Błękitnej Wieźmy Agathy która uwielbia narzekać, ale chwilami jest również dosyć pomocna. Los chce, że owa dwójka trafia do miasta Venoria, które szykuje się do krwawego konfliktu z goblinami. Celem stworów jest usytuowane w centrum miasta wielkie jajo, z którego według legendy ma wykluć się prastare bóstwo zagłady. Ostatnią nadzieją mieszkańców są rycerze „Miecze Venorii”, którzy poprzysięgają bronić murów do ostatniej kropli krwi. Jak łatwo można się domyślić, Dekapitator zostanie wmieszany w dane wydarzenia i po raz kolejny udowodni wszystkim, że lepiej z nim nie zadzierać. Swoje przysłowiowe „trzy grosze” dorzuci tutaj również bezimienne zło, które cały czas obserwuje poczynania bohatera.
Bryzgająca wszędzie dookoła krew, solidna wartka akcja, dużo widowiskowych walk, królewskie intrygi i zdrady oraz spora porcja specyficznego humoru – czyli doskonała zabawa w otoczce fantasy. Nie można zapomnieć także o nieodłącznym elemencie całej serii Head Lopper, którym są nawiązania do mitologii nordyckiej. Kolejne strony komiksu przesiąknięte na wskroś wierzeniami ludów północy, tworzą ciekawy klimat, dzięki któremu całość pochłania się z niekłamaną przyjemnością. Autor w procesie twórczym korzysta również z pewnych mniej lub bardziej oczywistych popkulturowych zapożyczeń. Wystarczy przerzucić kilka stron tomiku, aby odnieść wrażenie, że ma się tutaj do czynienia z połączeniem świata Conana i Thorgala z pewnymi schematami twórczości Tolkiena. Nie ma co ukrywać, że dzieło pod wieloma względami nie jest nazbyt odtwórcze, jednak dzięki swojej „lekkiej” formie przyswaja się je z wielką przyjemnością i zapewnia ono należytą dawkę „rozrywki”, a przecież to jest najważniejsze.
Zdecydowanie najbardziej kontrowersyjnym elementem komiksu jest jego oprawa graficzna. Jest ona na tyle „specyficzna” (najlepiej pasujące określenie), że nie każdemu przypadnie ona go gustu. Podstawą artystyczną jest tutaj prosta cartoonowa kreska, której dopełnieniem jest odpowiednio dobrana paleta barw. Nie brakuje tutaj jednak chwil z bardziej wyrazistymi i brutalnymi pracami, które przykuwają wzrok. Niestety pojawiają się również kadry (szczególnie te z większą ilością akcji), gdzie panuje spory chaos twórczy utrudniający jasny odbiór rysunków. Najistotniejsze jednak jest to, że oprawa graficzna wpasowuje się doskonale w serwowaną treść fabularną, tworząc spójną całość.
Trzecia część serii Head Lopper to nic innego jak bardzo przyjemna i relaksująca pozycja dla miłośników komiksów fantasy. Jeśli więc należysz do tego grona i poszukujesz czegoś zapewniające chwili intensywnej rozrywki, to śmiało możesz sięgnąć po cały cykl. Osoby, które na bieżąco śledzą losy Dekapitatora, raczej nie muszą być przekonywane do nabycia owego albumu (z pewnością już dawno to zrobiły).
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 28.04.2020