Cała seria była dla mnie jazdą bez trzymanki. Serial był wykastrowany i ukazywał niektóre sprawy zbyt dosłownie. Ennis operował przesadą i umownością, przerysowaniem i dosadnością. Mi tam się podobało i wcale nie zmniejszyłbym ilości bluzgów, flaków i przesytu dziwaczności, całego tego korowodu obsceny i obleśności. Historia o przyjaźni zawsze gdzieś tam majaczyła w tle. Trzeba było tylko wytężyć wzrok i ją dojrzeć. Dziękuję tłumaczowi za wspaniałe i twórcze przełożenie tych cudownie idiotycznych ksywek bohaterów. Świat byłby gorszy, gdybym dostał Homelandera, zamiast Ojczyznosława! Mam nadzieję, że skoro wydawnictwo dotarło do końca serii, zarobiło tyle, że każdemu z jej pracowników kupno willi z basenem nie zrobi większego problemu i w związku z tym rzucą się na wydawanie Crossed!!!