Huck to kolejny komiks autorstwa Marka Millara, który wpadł w ostatnim czasie w moje ręce. Jest to również kolejny doskonały przykład komiksowego geniuszu twórcy, który potraf wycisnąć z każdej historii odpowiednio dużą dawkę przyjemnej rozrywki.
Akcja komiksu przenosi nas na amerykańską prowincję, gdzie na małej stacji benzynowej pracuje tytułowy Huck. Niepozorny mieszkaniec typowo wiejskiej okolicy, przez wielu mieszkańców postrzegany jest jako wielki, niebywale silny, dobroduszny chłop z pewnymi umysłowymi ograniczeniami. Zresztą nazwijmy sprawę po imieniu, część ludzi uważa go za nieszkodliwego głupka. Tak naprawdę jest on prawdziwym superbohaterem, obdarzonym niezwykłymi zdolnościami, którego celem życiowym jest zrobienie co najmniej jednego dobrego uczynku dziennie. Podejmuje się on z pozoru trywialnych zadań niegodnych „herosa”, wynosi śmieci, odnajduje zaginione zwierzęta, sprząta pola (np. z wielkich korzeni), funduje obiady i od czasu do czasu kogoś uratuje. Jego życie jest proste i spokojne, przynajmniej do czasu kiedy media nie dowiadują się o jego „zdolnościach” i nie postanawiają zrobić z tego sensacji. Wszystko wywraca się do górny nogami, a każdy chce w jakiś sposób wykorzystać dobrotliwego i naiwnego „bohatera”.
Millar sięga tutaj po sprawdzony motyw amerykańskiego superbohatera, który jak na dzielnego i dobrodusznego mieszkańca USA pomaga wszystkim. Autor nie byłby jednak sobą, gdyby nie zdecydował się pozmieniać i ponaginać niektórych elementów tego schematu. Wszystko to prowadzi do powstania na swój sposób autorskiego pomysłu, który potrafi zaintrygować czytelnika. Dość dobrze widać to w pewnych nawiązaniach do Supermana i etosu „herosa”. Obie postacie mają ze sobą dużo wspólnego, w przypadku Hucka nie istnieje jednak jego alterego, przez co nie może on oddzielić roli superbohatera od codziennej zwykłej egzystencji. Ciągłe zainteresowanie mediów, kolejne prośby ludzi, wykorzystywanie jego popularności w swoich celach, aby przez chwilę ogrzać się w jego „blasku”. Wszystko to mocno przytłacza bohatera, którego „niewinność” wystawiana jest na wielką próbę. Bardzo ciekawie prezentuje się tutaj również wątek Rosji, która o dziwo nie jest przedstawiona jako odwieczny wróg Ameryki i siedlisko całego zła świata. Millar w swoich pomysłach idzie jeszcze o krok dalej i nie boi się wrzucić do historii motywów biedy w Ameryce (szczególnie pośród czarnosinych mieszkańców), dwulicowości polityki czy zdrady. Wszystko to świetnie kontrastuje z głównym bohaterem, którego prostolinijna dusza i łatwy sposób pojmowania świata (na dobro i zło), może wydawać się trochę zbyt infantylny.
Scenariusz nie jest idealny i na pewno nie można napisać na jego temat, że jest pozbawiony wad. Jednymi z nich jest troszkę zbyt mocny idealizm głównego bohatera, a co za tym idzie kraju, w którym mieszka. Fabuła w kilku miejscach staje się przez to nadmiernie pompatyczna i zbyt „jankeska”, ale to już problem wielu komiksów superbohaterskich. Na całe szczęście takowych momentów nie ma zbyt wiele i nie i zanikają one pod nawałem ciekawszej i lepszej treści.
Na temat warstwy graficznej najlepiej jest napisać, że idealnie dopasowuje się ona do treści komiksu. Nie jest ona co prawda „rewolucyjna” ani „rewelacyjna”, jednak doskonale potrafi zobrazować historię i nie ma się tutaj zbytnio do czego przyczepić. Rafael Albuquerque dość umiejętnie kreśli tutaj idylliczny wiejski klimat ameryki, dobrze radzi sobie również z bohaterami (szczególnie jeśli chodzi o Hucka i jego dobrotliwa twarz). Do tego dochodzi jeszcze całkiem dobra paleta stonowanych barw (Dave McCaig), które potrafią nadać poszczególnym scenom konkretnego wymaganego klimatu.
Huck to naprawdę kawałek solidnego i ciekawego komiksu superbohaterskiego, który jednocześnie zapewnia solidną porcję dość odmiennej rozrywki. Jeśli miałoby się do czegoś porównywać to dzieło, to można byłoby napisać, że Millar zdecydował się połączyć klimat Supermana i po części Forresta Gumpa, serwują czytelnikom album, obok którego trudno jest przejść obojętnie.
Autor: PopKulturowy Kociołek Data: 30.11.2020