pozycja godna polecenia dla fanów historii przygodowych. Super rozrywka. Gorąco polecam. Sklep Gildia - najwyższy poziom usług. Paczka "pancerna".

Wielbiciele przygody i realistycznej kreski będą usatysfakcjonowani. Może chwilami coś łamie się w opowieści, płynność zgrzyta, ale to nic, bo całość scenariuszy bardzo ciekawa. Z tomu na tom coraz lepiej, a każdy czyta się z przyjemnością.

Uwielbiam retro przygodówki, zwłaszcza z frankofońskiego rynku, więc z zadowoleniem powiało mi nadzieją, gdy w Ongrysowych zapowiedziach pojawił się Lester Cockney. Niestety dość szybko walnęło mną o ziemię. Komiks lichutki. W wielu fragmentach chaotyczny. A nade wszystko siermiężny fabularnie. I uwaga, tu nawet nie chodzi o typowy dla dawnych lat, infantylizm. Po prostu ciężko mi się go czytało. Bohater antypatyczny. Momentami nieczytelnie narracyjnie. Łapałem się na tym, że pojawiają się jakieś postacie (dość zaawansowane w akcję), a ja nie mam pojęcia skąd się wzięli i co to za jedni. Musiałem wracać do tyłu. Mocno nie pomagają w tym rysunki, które generalnie ujdą (żeby nie było, że uważam je za złe), ale w wielu momentach stają się nieznośnie niechlujne i w innych przypominają pokolorowane szkice. Mylą mi się postacie (nieczytelne czy podobne do siebie twarze). Cała ta przygoda jakaś taka mało przygodowa i szarpana (o co w ogóle tam chodziło?) Do tego jest naiwnie w złym tego słowa znaczeniu. Przypominało mi to trochę didaskaliowe komiksy węgierskie wydawane u nas w PRL (Dziedzictwo Inków, Skarb Majów), tyle, że tamte miały bardziej czytelne rysunki i prostszą narrację. Od komiksu frankofońskiego oczekiwałbym jednak czegoś więcej, a przede wszystkim , frankofońskiego tworzonego (O ZGROZO) w latach 80-tych!! Narzekałem trochę na Bernarda Prince'a (narracja, niechlujne rysunki, pierwotny infatylizm), ale przyznaję, że przy Lesterze, POD KAŻDYM względem, to komiks o półkę wyższy. Dla mnie szkoda potencjału wydawniczego. Fajnie że Ongrys szuka w klasyce, ale czemu akurat wybór padł na ten tytuł ? Nie mogę pojąć. A wielu polskich czytelników marzy by poznać nie wydane dotąd u nas prace choćby Van Hamme'a czy Duchateau z lat 70/80. O innych frankofońskich seriach z lat 60/70/80 nie wspomnę.

"Mocno nie pomagają w tym rysunki, które generalnie ujdą (żeby nie było, że uważam je za złe), ale w wielu momentach stają się nieznośnie niechlujne i w innych przypominają pokolorowane szkice." - co to za bzdura? XD Jeśli ktokolwiek porównuje kreskę z Lestera do węgierskich klasyków to chyba niedowidzi XD Zabawne :) Ten komiks stoi o wiele półek wyżej od "Cartlanda" czy "Buddy Longwaya". Świetny tytuł!

co do pseudo recenzentów jeśli się wam to nie podoba to zostawcie to dla siebie i nie wprowadzajcie innych ludzi w błąd bo innym właśnie się to bardzo podoba