Lubię "Strażaków galaktyki" i choć to nie lektura najwyższych lotów, to jednak wciąż wolę właśnie tę serię od całej nadętej reszty Marvelowych bohaterów. Ciągle jest z jakimś takim jajem, którego brak większości wybitnych dzieł spod marki MARVEL NOW. Fakt, głupie to, infantylne, ale przynajmniej nie stroi się w jakieś piórka tajemnicy, mistycyzmu i wielkich wartości, lecz eksponuje mocno ogarniętego Szopa, wybitnie pobudzone intelektualnie drzewo, kapitana drugiej młodości, który ma osobowość nastolatka i niezniszczalnego intergalaktycznego mściciela, który oblałby egzaminy wstępne do LO.

Przyjemność z czytania psują streszczenia wydarzeń dziejących się w innych komiksach związanych z eventem Black Vortex. Egmont mógł zrobić podobną rzecz co z ''Procesem Jean Grey'' i wcisnąć wszystkie powiązane historie z GoTG i All New X-Men w jeden tom. Skoro jednak tak nie było, najlepiej z tego tomu wypada Annual, a zakończenie z Grootem i Captain Marvel to jak dla mnie złoto :)