Choć ramoty poziom duży, jakoś mi się Bob nie nuży Pierwszy tom przeczytany.
Nie ma co ukrywać, że Morane to typowy twór swoich czasów. Jeśli ktoś
liczy na jakiś objaw komiksowego przełomu czy wizjonerstwa, to się zawiedzie.
Klasyka pełną gębą.
Zapewne nastąpią porównania do "Bernarda Prince" i "Luca Orienta".
Tego pierwszego jeszcze nie poznałem, ale o zestawienie z Orientem, już
mogę się pokusić. Na początek zdradzę, że jestem dość wybredny i
nie biorę klasyki jak leci "bo to klasyka". Uwielbiam popkulturę lat 60-tych
ale zazwyczaj komiksy z tego okresu czyta mi się ciężko i podchodzę do nich
z wielką ostrożnością. Może więc głos takiego sceptyka jak ja komuś
się przyda, bo wiadomo, że fani wszelakiego "retro" i tak wezmą Boba w ciemno.
Zatem w porównaniu z Orientem, Bob wypada, moim zdaniem o stopień lepiej.
Poziom infantylności dialogów, akcji i archaiczny sposób narracji jest niestety
porównywalny (tu minus dla Orienta, bo pamiętajmy, że zaczął być tworzony osiem lat po Bobie). Jest kilka scenek, które wzbudzają uśmiech politowania, ale jak na
takie tomiszcze to nie ma ich aż tak dużo. Tym nie mniej infantylnie jest i nie da
się temu zaprzeczyć.
Tym czym wygrywa Bob, to (ja tak czuję) sama fabuła przygód. Przy Oriencie
się nudziłem. Jego przygody nie wciągnęły mnie ani na trochę. Cały ten wątek
z kosmitami, nudny, badziewiasty. Nie nazwałbym Orienta gniotem, ale
jest to ewidentnie komiks dla dzieci i w dodatku ze średnim scenariuszem,
skrojonym na kolanie.
W Bobie da się wyczuć starą szkołę powieści czy opowiadań szpiegowsko-awanturniczych (era Fleminga w końcu). Żeby nie było, to nie żadna przepaść, ale jak wspomniałem, przy Oriencie się nudziłem, zaś czytając Boba, mimo całej jego
infantylności, ciekawiło mnie co będzie dalej. Słowem wciąga.
Poczułem się trochę jak dzieciak, który trzydzieści lat temu pochłaniał
książki Julesa Verne'a (skojarzenie nieprzypadkowe, duch Verne'a mocno obecny).
Oczywiście bez szans na tamte emocje, ale mały plusik dla Boba.
Wady są, ale jak mówię, wynikają one głównie z okoliczności czasu powstawania.
Do ponadczasowych wad zaliczyłbym same postacie główne (niestety)
Widać, że "budowanie" bohaterów w komiksach w tamtych czasach często
leżało. Choćby sam tytułowy Bob. Właściwie wiemy o nim niewiele, o ile w ogóle coś.
Czym się charakteryzuje, po za tym, że pilotuje samoloty ?
TinTin był reporterem, James Bond wyszkolonym agentem, Indiana Jones archeologiem,
Dylan Dog detektywem. Każdy miał coś co go charakteryzowało i przede wszystkim
coś co uzasadniało obecność danego bohatera w danej przygodzie ?
Co ma Bob ? Nic. Po prostu jest.
Jego towarzysz, Bill (bo trzeba zaznaczyć, że to nie przygody Boba, ale Boba i Billa,
tudzież profesora, który z reguły inicjuje kolejne przygody), to też "egzemplarz".
Pomocnicy czy asystenci głównych bohaterów, zajmują poczytne miejsce w świecie przygody. Czasem jest to osiłek, który zawsze chętnie wyważy drzwi, czasem mały japończyk, który walnie z karata, czasem lokaj, który w torbie ma pomocne narzędzie na każdą okazję, czasem sprytny dzieciak, a czasem piękna dziewczyna, która odwróci uwagę gdy zajdzie potrzeba. Do czego służy Bill ? Nie mam pojęcia.
Momentami jest on tak nijaki i nudny, że aż irytujący. Ma się wrażenie, że nie wnosi
nic, po za tradycyjnym zabiegiem twórców. by poprzez relacje i dialogi tłumaczyć
pewne rzeczy. Do tego profesor jak to profesor. Jaka specjalizacja ? Profesor do
wszystkiego. Gdy coś się na świecie dzieje, wysłany zostaje profesor. I tyle.
Niestety widać, jak w tamtych czasach płytkość i papierowość postaci biła po oczach.
No ale to dla mnie główna wada.
Na marginesie, trzeba przyznać, że francuska młodzież w latach 60-tych
sięgając po komiksy z Bobem, miała już cały background wyniesiony z książek,
a komiks być może był dla nich tylko sympatycznym dodatkiem.
My dostajemy takiego Boba trochę wyrwanego z kontekstu.
Trochę się rozpisałem więc krótko, konkretne podsumowanie:
1 i 2 historia dość dobra, 3 mniej mi się podobała (chwilami opierałem
się pokusie kartkowania).
Ocena komiksu patrząc przez pryzmat czasów w których powstał 4/5
Ocena komiksu patrząc z dzisiejszej perspektywy 3/5
Średnia wychodzi na 3,5. I taka ocena ode mnie + umiarkowany optymizm na przyszłość.
Przy tej ilości, pewnie zdarzą się historie lepsze i gorsze. Przy tych z lat 60-tych zapewne poziom infantylności będzie niezmienny.
Ciekaw jestem tych z lat 70-tych, gdzie światowy komiks miał tendencje
do ewoluowania, no i ciekaw tych rysowanych przez Vance'a
Pytanie czy Sideca to wytrzyma ?
Życzę powodzenia
Autor: deFranco Data: 07.08.2018