Dość hermetyczne i średnio na jeża przekombinowane Komiks wyłącznie dla czytelników, którzy pilnie śledzą historię od samego początku. Gdyby wziąć do ręki tom "Mistrz" to konia z rzędem temu, kto zrozumiałby cokolwiek z tej lektury. Teoretycznie wszystkie wątki zostały pozamykane i wyjaśnione, ale to nic nie wyjaśni komuś, kto nie czytał całej tej wariacji "szczucia cycem" i piętrzenia tajemnic i zagadek od samego początku... Jedyne samograje w serii to chyba "Chińczycy", "Patrick" i tom 13 (bez tytułu i bez dialogów, notabene dla mnie jeden z najlepszych w serii). Tak naprawdę komiks jest przesadnie pretensjonalny, naciągany i mam wrażenie, że był prowadzony trochę dla żartu, bo te wszystkie zagadki to trochę tak jak z kryminałami Agaty Christi - niby jest jakiś szlak przyczynowo-skutkowy, ale i tak rozwiązanie wyskakuje jak królik z kapelusza, jak wyciągane ogórki małosolne z innej zupełnie beczki. Andreas od samego początku bawił się bardziej formą niż samym scenariuszem. Te wszystkie szalone pomysły bardziej były wkomponowane w całość struktury, by pokazać destrukcję miasta, albo jakiś fajny kształt w niezwykłym układzie kadrów. Wizualnie seria robiła na mnie ogromne wrażenie. Scenariuszowo jednak od jakiegoś czasu stała się najzwyczajniej w świecie męcząca. Nie mam po lekturze tomu 21 bladego pojęcia, czy to koniec, czy tylko kolejny cliffhanger. Można by ciągnąć to w nieskończoność. Jeśli ktoś szuka bardzo logicznego tytułu, niech nie sięga po serię Andreasa, bo się srogo rozczaruje. Jeśli ktoś szuka jakiegoś głębokiego, mistycznego i zagadkowego tytułu, gdzie fabuła będzie zmierzać w jasno określonym kierunku i wciągać czytelnika w spiralę niedomówień i mistycznych fantazji też niech nie sięga po tę serię. Koziorożec jest mętny, w zasadzie płytki jak brodzik dla niemowląt i tworzony przez autora na bieżąco... To taka wizualizacja majaków szaleńca, gdzie postawiono na poetykę oniryzmu i luźnego przenikania się motywów, z których później można coś więcej ugrać. Andreas ugrał na razie aż 21 tomów. Mnie się podoba, mam wszystkie zeszyty, ale z ponowną lekturą czekam, aż seria się ostatecznie zamknie. Daję aż cztery gwiazdki, bo jestem wiernym fanem, lecz to mocno na wyrost, bo obiektywnie to ledwie trzy i to takie słabiutkie. Seria jest hermetyczna, nie dopuszcza każdego do siebie, nie oferuje lekkiej lektury na niedzielne popołudnie w czasie poobiedniego trawienia, choć to nie głębokie doznanie, lecz ślizganie się po tafli "tajemnicy". Bez zagłębiania się i dociekania. Specyficzne i dziwne dziełko.
Autor: Marcin Telega Data: 13.08.2018