Nie mogę się doczekać kolejnych tomów.

Bardzo byłem ciekawy tej pozycji i cholera nie wiem jak on to robi ale Brubaker nie zawodzi! To moje pierwsze tak szczegółowe zetknięcie z Iron-Fistem(o Maximum Carange nie ma co pisać :P) i to jest idealna pozycja na pierwszy kontakt. Tradycje- mitologie Kun-Lun, historia Iron Fistów, Shou-Lao mocno wyróżniają się na tle universum Marvela. Do tego bieżąca historia jest równie ekscytująca. Rysunki Aja świetnie pasują do historii a sceny walk mają w sobie taką dynamikę że lepiej się tego nie dało narysować. Większy format wydania zdecydowanie na plus ( rysunki wyglądają jeszcze lepiej) nic tylko kupować. Polecam ! PS: nie zniechęcajcie się poniższym kadrem Mechagorgona to mało znaczący element w tej naprawdę dobrej historii.

KOMIKS GODNY POLECENIA NAPRAWDĘ WARTO , KUPIŁEM GO ZA 35 ZŁ.

W życiu nie kupiłbym tego komiksu gdyby nie doskonała oprawa graficzna i kilka przeczytanych opini ("najlepszy komiks z Iron Fist'em"). No ale zobaczyłem jaki jest ładny i poddałem się chwalącym głosom... Teraz muszę przyznać, że rzeczywiście czytało się toto przyjemnie i oglądało (bo już napisałem, że pięknie narysowany?). Historia na razie nie jest zaskakująca. W zasadzie fabuła prze prosto przed siebie i to nawet chyba dobrze, bo wszystkiemu innemu co miałem okazję czytać o tym bohaterze może właśnie tej prostoty brakowało. Iron Fist to fajny komiks akcji, kung-fu.Daję 4 z nadzieją, że dalej będzie dobrze.

Strona wizualna jest bardzo atrakcyjna, ale fabułka cieniutka jak winko mszalne... Dla mnie średniak nad średniaki, zwłaszcza, że czytałem zaraz potem "Zabij albo zgiń" i tam fabuła jest z najwyższej półki! Mam wrażenie, że Iron Fist był dla Brubakera taką wyrobniczą robotą na czas - odpykać, skasować i baj baj. Wszystko zabił mi tekst "moje kung-fu jest lepsze" - to dla mnie zbyt wiele. Lata 80-te pozostawiłem już dawno za sobą.

Bohaterem albumu jest Daniel Rand. Sierota wychowana w zaginionym mieście K’un-Lun, gdzie poznał on tajniki kung-fu i przełamywał ograniczenia swojego ciała. Życie w odosobnieniu sprawiło jednak, że ma on ogromne trudności z odnalezieniem się w wielkomiejskich realiach. Młody wojownik zmaga się więc z wieloma problemami i niebezpieczeństwami. Wszystko to ma jednak na celu odnalezienie przez niego właściwej ścieżki życiowej. Zarys historii może brzmieć trochę sztampowo. Nie ma co ukrywać, że scenariusz komiksu pod pewnymi względami taki właśnie jest. Opiera się on w końcu na postaci wymyślonej w połowie lat 70-tych (kiedy to gusta odbiorców popkultury były zupełnie inne). Ed Brubaker nie powiela jednak bezmyślnie wszystkich schematów oryginału. Udaje mu się dobrze „zaktualizować” tego bohatera, jednocześnie zaprezentować jego historię w bardzo przejrzysty i przystępny sposób. Spora część pierwszego albumu (zawierającego materiały z Immortal Iron Fist #1-6 oraz Civil War: Choosing Sides #1) to treści, dzięki którym poznamy postać tytułowej „żelaznej pięści”. Komiks stanowi więc wprowadzenie do dalszego zagłębiania się w zaprezentowany świat. Podstawę rozrywki stanowi tu głównie mocna i satysfakcjonująca akcja. Widzimy poczynania Daniela i jego walkę z nowymi przeciwnikami. Dodatkowo pojawiają się tu również okazjonalnie bardziej znane postacie (Daredevil, Luke Cage, Misty Knight itp.). Fraction i Brubaker rozwijając mit zamaskowanego herosa, nie stawiają tylko i wyłącznie na mordobicie. Bohater zmaga się tu bowiem nie tylko z wrogami, ale również własnymi słabościami, niedoskonałościami i wewnętrznymi problemami, co nadaje historii pewnej głębi. Nie jest to jednak album, który mógłby nas zachwycić nadmierną złożonością całej opowieści. Nadal jest to bowiem przedstawiciel dosyć typowej superbohaterskiej popkultury....