OPIS
Co łączy współczesną Warszawę, siedemnastowieczny Lublin i legendę o czartach, które pojawiły się w tym mieście, na rozprawie trybunału sądowego?
Kacper i Natalia prowadzą agencję handlującą rzadkimi towarami: nietypowymi dziełami sztuki, antycznymi amuletami, magicznymi inkunabułami. Pewnego dnia w ich ręce wpada legendarna "Księga grozy", w której ponoć opisano historyczne i udokumentowane pojawienie się diabłów. Tymczasem w otoczeniu Kacpra i Natalii dochodzi do coraz dziwniejszych zajść, a groza miesza się z kryminałem, thrillerem, czystą fantastyką i miejskimi legendami.
Autorzy o sobie:
Michał Cetnarowski:
Na początku, oczywiście, były giwery, pazury z adamantium i peleryna łopocząca w ciemności. W komiks superbohaterski przesławnego TM-Semic wpadłem pod koniec podstawówki. Co na kartach poświęconych im zeszytów wyczyniali Castle, Logan czy Batman, od czasu do czasu dla niepoznaki wkładający maskę Bruce’a Wayne’a, przyprawiało o zawrót nastoletniej głowy. Szybko usłyszałem tez o niedostępnych póki co w Polsce komiksach Vertigo – Sandmanie, Hellblazerze – i było pozamiatane.
Na studiach – w szczęsnym czasie, gdy całe długie dzionki mijały na włóczędze od akademika do akademika, czytaniu, przepijaniu stypendium i oglądaniu się za dziewczynami, a pod koniec dnia i tak okazywało się, że zostało jeszcze parę godzinek na robotę przed komputerem – pojawiła się publicystka okołokomiksowa i nadrabianie zaległości z klasyki. Potem – pierwsze partyzanckie próby translatorskie, które w końcu pozwoliły mi przetłumaczyć „Hard Boiled”, cudnie campowego „Big Guya i Rusty’ego Robochłopca”, „Sygnał do szumu”, „Przedwiecznych” czy nowy run Morrisona z Supermanem z linii New 52.
A teraz z ilustracji z moją fizys, która narysował Marcin, patrzy na mnie lekko przechodzony inkwizytor pomniejszej kategorii, który ma nieco mniej włosów i nieco więcej zmarszczek, niż by w tym wieku wypadało, a ja nadal czuję ten sam dreszcz, kiedy pomyślę o planszach, kadrach i dymkach, z których lekko tylko wypłowiali herosi młodości wciąż wyszeptują swoje sny. Moment, w którym po raz pierwszy na tej samej zasadzie zobaczyłem Kozła, Chudą i Wojtusia – bohaterów „Liber Horrorum” – był jak haust najszczystszego światła.
Chyba o tym w tym właśnie chodzi, Funky. Chyba właśnie o to...
Marcin Kułakowski:
Twórczą przygodę z komiksem zacząłem dość późno, bo dopiero na studiach. Było to wieki temu i wydawało mi się, że rysowanie na korytarzu akademika, ignorując otoczenie, to niezły sposób na podryw. Niestety, rzeczywistość wkrótce to zweryfikowała. Na którejś z imprez rysunki zobaczył pewien redaktor naczelny i zaproponował współpracę. I tak się zaczęło. Później pojawiły się inne współprace i na podryw zabrakło czasu: Edukacja Prawnicza, Click!, Fantasy, Bravo, Miś, Monitor Prawniczy, Machina, trochę książek, trochę reklam, trochę gier. No i przede wszystkim Nowa Fantastyka, o współpracy z którą kiedyś mogłem tylko marzyć, a która przerosła moje oczekiwania: w ciągu tych kilku(nastu) lat współpracy w plebiscycie czytelników sześciokrotnie zostałem wyróżniony tytułem ulubionego rysownika... wow! A po niemal dwudziestu latach rysowania ilustracji, przyszedł w końcu czas na komiksowy, pełnometrażowy debiut. Lepiej późno niż wcale.
- - -
Plansze są jeszcze w trakcie obróbki, więc nie jest to ich ostateczny wygląd. Prezentujemy je tutaj wyłącznie poglądowo.