OPIS
Komiksy o superbohaterkach (podobnie tym o superbohaterach), mają to do siebie, że w dalekiej perspektywie efektywna i efektowna walka ze złem czytelnika nudzi. Wydłużająca się lista super-gadżetów i super-mocy w którymś momencie przestaje być tak atrakcyjna, jak wydawało się na etapie szkiców koncepcyjnych. Ileż można wzdychać nad roentgenowskim wzrokiem gościa w lajkrze, czy morderczym obcasem super-butów, który – w razie potrzeby – super-heroina może użyć w charakterze smartfona. Czytelnikowi potrzebne jest mięso – moment załamania, schizofreniczne zagranie z postacią złego-bliźniaka, konieczność psychoterapii, biegunka, paraliż od pasa w dół lub po prostu traumatyczny flashback z przeszłości. Ewentualnie bad trip po ukąszeniu jadowitego zwierzęcia lub dziesięć lat morderczego treningu pod okiem surowego mistrza. Cokolwiek, co przekona czytelnika, że bycie „super” okupione zostało ciężką pracą, bądź przynajmniej przeżyciem, które pozwoliło bohaterowi zrozumieć siebie, swoje słabości i przekuć je w swoje atuty. Jak w najbanalniejszej przemowie coacha. Mimo wszystko – mit ciężkiej pracy w komiksie ma się dobrze. A po odrobieniu zadania domowego można z czystym sumieniem wrócić do gruchotania czaszek wrogów żelazną pięścią z kastetem z ultra-tytanu. Dopiero wtedy jest to naprawdę super.
Weronika Banasińska, autorka „Puci Pruci” (wyd. Mydło Zin) od tego mięsa zaczyna. Jednak zamiast połamanego karku, traumatycznych okoliczności narodzin czy negatywnych skutków promieniowania gamma, mamy lekcję rodem z filozofii zen. Przez krainę spowitą gradientem, na spotkanie swego losu Pucia Prucia biegnie w mohairowym swetrze, czapce z pomponami i botkach na słupku. Zaawansowanym miłośnikom japońszczyzny kadry przyniosą na myśl hołd dla awangardowych rysowników publikujących w magazynie Garo; gwiazdy z lat 70. – Seiichi Hayashi i Shigeru Sugiura. Innym z pewnością skojarzy się z tegoroczną „Maszingą” (wyd. Hanami).
Pucia Prucia, jak przyznaje autorka, jest jej alter ego z dzieciństwa. Zarówno Weronika, jak Pucia nieco wyrosły. Odebrały niezłą lekcję o tym, jak walczy się ze złem, oraz o tym, jak stylowo się ubierać.