Na prawdę trudno mi ocenić ten komiks jak i samą postać Daredevila jako serii. W latach studenckich byłem ogromnym fanem DD. Skupiłem wszystko co było dostępne z USA od ś.p. Sławka Wróblewskiego, tj. Marked for murder, Gang war, Born again, in love & war, Fall of Kingpin, Fall from Grace, bieżące Marvel Knights Quesady i dziesiątki zeszytówek Ann Nocenti. Postać wydawała mi sie bardzo dojrzała, przygody realistyczne jak na Marvela. Inspirowała mnie siła Murdocka do podnoszenia się z popiołów i budowania swojego życia na miarę jego moralności i idei.
Dziś widzę to wszystko inaczej. W Polsce postać ta obrosła legendą dorosłego komiksu o superbohaterze co widać w zachwytach planowanych omnibusów wydawnictwa Sideca. W rzeczywistości ta postać jest naiwna, płytka, całkowicie komercyjna. Kaleka sierota niemal z getta, z miernego liceum z getta, a więc bez punktów za działalność sportową, w szkolnej gazetce czy radiu węźle, lub sztuce itp. (a w USA o przyjęciu na Columbię czy Harvard na prawo w dużej mierze decydują osiągnięcia kandydatów w działalności dodatkowej prócz dobrych ocen) ma małe szanse w USA dostać sie na prawo na Columbii. Żyjąc w gettcie przemoc i środowisko w szarej, dłużącej się ubogiej codzienności bardzo wchłaniałaby syna lokalnego zabijaki i realnie trudno byłoby Mattowi całkowicie wyizolować się przy książkach na całe lata dla idei odległego celu bycia prawnikiem. Jako inwalida miałby małe szanse na dorabianie na studiach w kampusie. Rok na Columbii to 40 tys. dolarów. Niemal niemożliwe jest dostać 100% z grantów i stypendiów. No ale niech będzie że 1 na tysiąc takich przypadków jest możliwy i Matt skończyłby prawo na Columbii (seria ta jest naiwnie konstruowana na propagandę amerykańskiego snu "od pucybuta do milionera", ciężką pracą możesz zdziałać cuda co ma krzepić amerykańską młodzież), chociaż wolałbym, żeby Matt był amerykańskim everymanem a nie cudownym chłopcem.
Ponadto DD słabo broni niewinnych i uciśnionych. Zwykle to skupiony jest na ratowaniu swojego biznesu kancelarii adwokackiej lub swoich kochanek oraz odpiera ataki na jego własną osobę.
Przedstawiany jest tragizm jego życia ponad zwykłych śmiertelników - ale jako Murdock jest prawniczym celebrytą żyjącym w kamienicy za kilka milionów dolarów. Wiele osób w młodym wieku traci rodziców (np. w wypadku) ale niewiele zarabia później miliony dolarów, osiąga sukces celebryty i sprawia, że ojciec mógłby być z niego dumny. A że nie umie zatrzymać panienki bo lubi ekscentryczne sporty ekstremalne jak na bogatego prawnika przystało i naparzanie się na karate na ulicy to już znowu nie taki tragizm.
Zarabia miliony egzekwując prawo w sądzie ale samemu nocami łamie je na każdy możliwy sposób często nielegalnie pozyskując świadków, zeznania i dowody dla wygrania swoich prywatnych spraw w sądzie. Dobrze że akurat autorzy za każdym razem przekonują czytelników że Matt robi to dla społecznego dobra bo realnie to straszne oszustwo wymuszać i zastraszać ludzi dla swojej wygranej w sądzie.
Jaki jest w sumie sens bycia Daredevilem skoro i tak większość sukcesów Murdocka dotyczy jego działalności prawnika? Po co milioner adwokat ma bić ludzi na ulicy i nie móc przestać bez względu na przyjaciół, miłość, czy nawet pozycję jaką osiągnął? Bez dużego naciągania psychologii trudno dać sensowną odpowiedź. Zresztą Bendis w swojej serii pokazał właśnie Murdocka jako takiego zaprzedanego korporacjom korpoludka który woli dalej grać w grę z FBI i mediami z podwójną tożsamością ale nigdy się do tego nie przyzna bo DD jest dla niego tylko odskocznią (autentycznie sportem ekstremalnym) a najważniejsze jest dla niego bycie prawnikiem i nigdy się nie przyzna do bycia Daredevilem (jak Luke Cage czy Cap America) bo straciłby prawo wykonywania zawodu prawnika.
Przedstawiany jest jako samotnik ale jego kochanek trudno jest zliczyć: Elektra, Karen Page, Heather, Glorianna O'Brien, Black Widow, Typhoid Mary, Milla Donovan, nie wspominając o numerkach na jedną noc (np. w Elektra Żyje!).
No i jeszcze motyw jego religijności. Co to za głęboki katolik co samozwańczo odbiera życie innym ludziom (w wersji Millera DD zabił i to nieraz) - to nic że w słusznym celu. No i babiarz z niego wielki.
Podsumowując, jeśli polski czytelnik szuka dość wiarygodnego komiksu o walce ze zbrodnią i złem tego świata to proponuję Kaznodzieję Ennisa lub Punishera MAX Ennisa i Aarona.
Autor: Banqo Data: 24.02.2016