Fajne historie, świetna strona graficzna (bardzo lubię Cama Kennedy'ego), słaba jakość druku w 1/3 komiksu. Nie wiem, w czym jest problem (słaba jakość materiałów do druku? Przygotowanie DTP?) ale pierwsza historia (Nagroda za Bar-Koodę) ma fatalne nasycenie czerni, przez co ilustracje wiele tracą. W drugiej i trzeciej historii juz tego problemu nie ma. Dużo lepiej ta historia wyglądała swego czasu w wydaniu Amberu, czy też w magazynie "Gwiezdne wojny". Może w dodruku (o ile takowy się pojawi) zostanie to poprawione. Troszkę jestem tą jakością rozczarowany.

Cam jest b.dobrym rysownikiem lubiącym opowieści z Bobą. Można nie lubić jego kolorów lub ich braku (dominują zielenie i granaty), bo maluje w specyficzny sposób! Kreskę jednak chyba każdy doceni. W skrócie: historia udana, pełna kosmicznych ślimaków, zamachów, ucieczek i pogoni. Po lekturze przykro mi się tylko zrobiło, że rysownik nie zastąpił "człowieków" postaciami podobnymi do tych ze świty Jabby de Hutt`a. Lepiej wyglądaliby krewni Biby Fortuny, Salaciousa Crumba (czyli kowiakańskiego małpojaszczura). A najbardziej brak Gamorreańskich strażników z zaślinionymi ryjkami świń. Lektura jednak mimo tych braków wciąga i cieszy.