Z czym się Wam kojarzy młody chłopak w okularach, który zaczyna naukę by zostać magikiem, a jego mentorem zostaje stary, posiadający siwą brodę czarodziej w powłóczystej szacie? Z „Harrym Potterem”? Poznajcie więc przygody Tymka i Mistrza, o których mówi się, że tak wyglądałby Harry, gdyby napisał go Pratchetta. I, choroba, jest w tym stwierdzeniu masa prawdy, ale prawdą jest też to, że nie trzeba podpierać tego komiksu wielkimi nazwiskami – „TiM” doskonale broni się sam.
Kiedy młody Tymek przybył do mistrza, a właściwie to Mistrza, uczyć się magii, nie wiedział, jak szalone czeka go życie i kogo spotka na swojej drodze. Królowie, księżniczki, królewicze, mityczne stworzenia, niebezpieczne krainy i dziwne epoki, a wreszcie para zaprzysięgłych wrogów, Złego Psuja i jego ucznia Popsuja. Przede wszystkim jednak spotykają coś innego – absurdalny humor!
Takiego komiksu, jak ten nie powstydziłby się Baranowski. Cóż się jednak dziwić, twórcy „Jeża Jerzego” wiedzą, jak zrobić znakomitą serię odpowiednią dla czytelników w każdym wieku i dostarczającą przy tym znakomitej zabawy. Absurd goni tutaj absurd, już od pierwszych przekomarzań słownych. Tu na przykład w górach trzeba być ostrożnym, bo mieszka w nich cyklop, niby nic dziwnego, ale ostrożność potrzebna jest nie dla siebie, a ze względu na jego płochliwość, a księżniczka lepiej już prezentuje się ze swą urodą pod postacią żaby. Wszystkie przygody skrojone są jako najczęściej dwustronicowe, zamknięte historie, co wynika z prasowych korzeni „TiM”. Lata temu ukazywał się on przecież w dodatku dla dzieci do Gazety Wyborczej, Komiksowie. Dodatku, po który w owym czasie sięgałem regularnie, z jednym z najważniejszych powodów była właśnie ta seria. Seria, która tworzy większą całość, ale zarazem autonomiczna, pozwalająca czytać każdą z tych opowiastek oddzielnie i bez straty dla odbioru.
Sukces odcinkowego wydania pociągnął a sobą wydanie albumowe, a nawet przedruk w takiej legendzie, jak francuski magazyn „Spirou” czy w podręcznikach jeżyka polskiego. Teraz powróciła znów, w pokaźnym tomie otwierającym serię zbiorczych wydań, i jeśli dotychczas nie miało się okazji poznać przygód rozsądnego Tymka i jego nieco ekscentrycznego mistrza, to szansa idealna, by nadrobić ten błąd. Szczególnie, że i świetny to komiks, i piękny edytorsko, i na dodatek z porcją dodatków, wśród których czeka nawet alternatywna wersja pierwszego odcinka, jaka ukazała się we wspomnianym wyżej „Spirou”.
Po prostu super. I aż chce się więcej. Dlatego gorąco polecam ten album Waszej uwadze, a sam wracam jeszcze raz do niektórych opowieści, bo potrafią skutecznie poprawić nawet naprawdę kiepski humor.
Autor: Michał Lipka Data: 12.04.2016