Hiperelvis, czyli Elvis Riboldi, to wesoły chłopak z głową pełną pomysłów, przez które często pakuje się w kłopoty. Istny szatan! Rozpiera go energia. W swoich opowieściach nie szczędzi nam szczegółów, nawet tych najstraszniejszych. Elvis przysparza wszystkim tylu kłopotów, ile śmiechu czytelnikom. Zaczyna się dość niewinnie. Zbite szyby w oknach, popsuty Rolex, potłuczone okulary przyjaciela i to dopiero początek. Po kilku stronach akcja nabiera tempa. Przygotujcie się na pożar domu sąsiada, przedszkolaki usypiane ostrym hard rockiem itp…A przy tym drodzy czytelnicy, będziecie pękać ze śmiechu i jeśli uważacie, że przesądzamy to znaczy, że nie znacie Elvisa.
Umieszczenie tej pozycji wśród komiksów nie zgadza się całkowicie z moim pojmowaniem komiksu jako medium. Ja raczej postrzegam tę pracę jako bogato ilustrowaną książkę dla dzieci, nie zaś komiks. Głównym bowiem przekaźnikiem treści jest tu tekst, nie zaś obraz, który stanowi tylko dopełnienie, nie funkcjonuje nawet na prawach równorzędnych z warstwą słowną.
Przyznać jednak muszę, że lektura jest pierwszorzędna! Autor ma bardzo lekkie pióro i książkę pochłania się błyskawicznie. Humor - słowny i sytuacyjny - jest nienachalny, subtelny i przebija z każdej strony, z każdej sytuacji i z każdej postaci. Uważam, że to wielka sztuka napisać książkę, która adresowana właściwie do dzieci, potrafi naprawdę rozbawić i zainteresować dorosłego czytelnika, nie jest infantylna i naiwna. Autorowi udało się to znakomicie. Treść dopełniają w doskonały sposób świetne ilustracje, czasem pojedyncze, czasem w formie minikomiksów. Bawiłem się przy lekturze wyśmienicie. Bardzo charakterystyczne i pełnokrwiste postacie, począwszy od głównego bohatera, poprzez jego rodzinę i kolegów/wrogów, po osoby pojawiające się epizodycznie - interesujące zarówno pod względem graficznym, jak i osobowościowym.
Przeczytanie tej pozycji to był świetnie spożytkowany czas i myślę, że jeszcze do niej powrócę. Czekam na dalsze przygody Elvisa.